piątek, 26 grudnia 2014

Soul Eater Not

Hej, hohoho... Ekhm. Ten, no, święta. Śnieg u mnie sypie od paru godzin i nastrój od razu zrobił się posępny. Tylko spać, grać i herbatkę pić. Pamiętajmy, że kołdry to nasi sprzymierzeńcy! Precz z zimnem! Czy coś. Nie wiem jak wy, ale ja samopoczucie mam przyjemne, mimo, żem nie wyspana niewyobrażalnie. Oby wasze dni świąteczne przypomniały wam o tym jak wiele macie do zrobienia i rozplanowaniu tego. Nie, żeby robić. Od tego są dni zajęte (wolne, zajęte O.o). Cieszcie się spokojem i nie zapominajcie utrzymywać ogień w kominku. Okazuje się, że mało osób zna tą przewspaniałą Kolendę, więc proszę. Delektujcie się i zapoznajcie. >>link<<
_____________________________
Hmm.. Taa. Szczerze mówiąc są tylko dwa gatunki ludzi, którym mogłabym to polecić. Dziwnym fanatykom, którzy potrafią oglądnąć całe anime dla jednej sceny (wcale, a wcale nie mówię o sobie ;D) lub tym którzy lubią anime o szkolnym życiu trzech dziewcząt i ich przyjaźni. Choć przyznam się, że też nie do końca, ponieważ było one jako anime tego gatunku zaskakująco słabe. Historia mówi o losach młodej gimnazjalistki Tsugumi, która pewnego popołudnia niespodziewanie zamienia się częściowo w halabardę bez ostrza. W związku z czym zostaje odesłana do elitarnej szkoły Shibusen, która szkoli władających i bronie o czym słyszeliśmy w pewnym "innym" anime. Co ciekawe opowiada historię sprzed naszego "yes" Eatera. Czemu dowodzi fakt, że Kid nie ma swoich partnerek, jeden z rogów szkoły nadal jest nieoberwany, no i Sid ciągle żyje. Cóż za poezja dla fanów. Jako zagorzała fanka upajałam się tym wszystkim: nowym obliczem death city, postaciami i tymi wszystkimi szczegółami o których nie miałam pojęcia. Wspaniałe rozszerzenie świata. Nie mogę jednak zapomnieć, że anime nie jest dobre ze względu na parę mało istotnych szczególików. Kiedy oglądamy to anime nasuwa się jedna bardzo ważna konkluzja. Twórcy z całych sił starali się powiedzieć : "To nie jest Soul Eater!" Naprawdę czuć to na kilometr, choćby samym tytułem. Mimo wszystko to nie są jedyne takie akcenty, bo kiedy mówię, że anime tym krzyczy to, to właśnie mam na myśli. Kreska jest inna, dzięki czemu kiedy widzimy dobrze znane nam postaci jak Maka odczuwamy konsternacje, ponieważ nie wygląda ona poprawnie, czy dobrze. Muzyka jest bardzo, bardzo popowa i nie nadająca klimatu epickości, wręcz przeciwnie. Kiedy zaś nareszcie widzimy walkę i liczymy na dobrą przygodę, czujemy się rozczarowani, a przynajmniej ja tak miałam. Przyznam się, że gdybym nie widziała Eatera to, to by mnie nudziło. Znaczy nudziło mnie tak czy siak, ale radowałam się każdym, nawet ułamkiem sceny - ponownie w tym mieście! Oceny nie postawię, serce krzyczy tak, a umysł nie. Nie mam ochoty oglądać tego raz jeszcze, ale to zrobię. Jak dla mnie powinno się wydać zbiór książkowy o Death City i tyle. Tak, że nie oglądajcie, chyba, że jak ja bardzo musicie. :)

środa, 17 grudnia 2014

Free!

Jee, kolejna notka przychodzi wraz z powrotem internetu. Wracam do żywych, że pozwolę sobie skłamać. Co u was? U mnie święta, brr... Śnieg, zimno i kłótnie. Cóż przynajmniej wolne i trochę znajomych. Życzę wam, żeby czas relaksu naprawdę nim był, a powrót do żywych był bezbolesny. Cieszmy się świętami tak jak pewna kuropatwa. Hohoho... >>link<<

_____________________________________________

Hej, ho anime o pływakach. Wiem, wiem, że są kolejnym Jacobem z wykupionym abonamentem na gołe klaty. Mimo, że wszędzie słyszę "Ale ciacha!" lub "Mój Boże jakie to głupie.", to nie należę do żadnej z tych stron. Choć przyznaję, że bardziej do tej pierwszej. Dlaczego? Bo jestem na te bice tolerancyjna. Nie narzekam na to, że nie noszą koszulek, no bo hello. To jest o pływaniu, nie będą tego robić w ciuchach. Dodatkowo kiedy obdarłam to anime z kąpielówek *nerwowy śmiech* zobaczyłam bardzo przyjemna historię. Składają się na nią: świrnięte postaci, problemy ludzkie i marzenia! Pewnie jestem osamotniona, ale to właśnie widziałam i mi się to podobało. Historia mówi o przyjaciołach, którzy zakładają klub pływacki w liceum. W sumie nie mam nic więcej do dodania pomijając suche fakty. Lubię muzykę, a konkretnie opening. Pomysł na ending był interesujący. Wszelkie ruchy były zrobione dosyć dobrze, "kreska" była tą ładna, a wiec nie mogła się nie podobać. Tła nie były szczególne, ale tekstura wody i nieba zawładnęły moim sercem. Polecam to anime, o ile umiesz oddzielić prawie nagich facetów od fabuły. Ta wolność zasługuje ode mnie na 7/10.

środa, 3 grudnia 2014

Ao no Exorcist

Aloha! Miałam dać tą notkę wcześniej, ale internet odszedł i nie chce wrócić. Nie mam go już od 23 dni. Nie ma zamiaru do mnie powrócić, więc ratuje mnie ta oto notka ratunkowo-dodatkowa. Mimo braku neta, nie zaszło wiele zmian w moim życiu. Nie świruję za bardzo, tylko niezmiernie irytuje się, gdy ktoś mi mówi, żebym coś obczaiła, albo pyta czemu mu nie odpisała lub kiedy mamy trudne zadanie domowe w oparciu na faktach. Mimo wszystko nie jest źle, przecież mam kartę biblioteczną i mnóstwo nie zaczętych projektów, bądź po prostu nie skończonych.  Życzę wam abyście też znaleźli siłę na robienie rzeczy o których zazwyczaj zapominacie i żeby tą motywacją nie był brak neta. Tradycyjnie dorzucam linka, proszę bardzo i żyjcie na fali. >>link<<
_______________________________________________
Jak nazwa wskazuje jest to anime o tematyce poniekąd egzorcystycznej. Czyli jak widać moje tematy (nawiązuje do projektu). Kiedy jednak je włączyłam zobaczyłam emocjonującą historię, która udaje, że jest radosna. W sumie taka jest, ale pod powłoką radości jest km brudów. Tutaj zaś znajduje problem, ponieważ teraz z perspektywy czasu jak o tym myślę, to nie jestem pewna, czy tych "smutów" nie było za wiele. Znaczy owszem nic nie poradzą na to, że realizują scenariusz mangi, ale jak na 25 odcinków nie wiem, czy nie działo się to za szybko Przyznaję, że przy oglądaniu zupełnie nie zwracałam na to uwagi i nie było też momentów, w których nie orientowałabym się co się dzieje. Jednak teraz coś mi ewidentnie nie pasuje. ^^'
Miałam czas na śmiech, ale wydaję się taki bardzo skrócony :/ Pomijając moje dziwne odczucia uważam, że było to bardzo dobre anime. Od postaci zaczynając, przez fabułę brnąc i kończąc na szczegółach. Zaczniemy więc od środka, czyli historii. Mówi ona o nastoletnim Rinie Okumurze, piętnastolatku, który miał burzliwą przeszłość. Już jako dziecko miał niesamowitą siłę i bardzo łatwo było go sprowokować. Co przysparzało problemów jego wychowawcy, czyli kapłanowi Shiro Fujimoto, który zajął się nim i jego bratem bliźniakiem na prośbę jego matki, która nie przeżyła ich porodu. Rin odznacza się pewną nadzwyczajną mocą, którą jest widzenie demonów i ona już w pierwszym odcinku nastręcza mu pewnych trudności. Oczywiście nie powiem jakich, co uczyni to brakiem najfajniejszej informacji. Jest jednak coś co koniecznie muszę powiedzieć, dyrektorowi szkoły, do której później Rin się uda, głos podkłada...
...Kamiya Hiroshi! :D Tak, tak wiem. Jednak to, że tam jest i to, że najbardziej podobała mi się jego postać nie znaczy, że wiedziałam, że tam gra. Dla odmiany było przeciwnie, dopiero w trakcie złapałam się na myśli "czy to nie brzmi jakoś zbyt znajomo?". Nie mniej inne postaci też wypadły znakomicie. Mieli 25 odcinków i parę tragedii, nie mogłeś się z nimi nie zżyć, ale poza tym nie byli jakoś strasznie płascy (a przynajmniej nie wszyscy). Było kilka postaci, które jak dla mnie były za sztywne, ale były to postacie, które generalnie miałeś gdzieś, więc... Bardzo podobała mi się muzyka ramowa (ileż można pisać openingi i endingi?), za to muzyki wewnętrznej prawie w ogóle nie pamiętam. Jedyne co mi się w związku z nią kojarzy, to, to, że była dobrze rozplanowana. Jednak nie była niczym wybitnym. Za to drugi ending "Wired Life" zrobił na mnie wrażenie, pewnie dlatego, że był taki oderwany, ale tak, czy siak, był przyjemny. Openingi (oba) wspominam dobrze i chętnie słucham, a pierwszy ending to dla mnie katorga, ale od czego jest ten wspaniały x na górze strony? Teraz jednak przejdźmy do grafiki i ruchów. To jest ta jedna z przyjemniejszych pereł tego anime. Tła były piękne! Znaczy widziałam lepsze (dalej nie mogę przeboleć Haibane i Noir), ale były powyżej średniej. jedyne co mi pozostaje to napisać ocenę, a na pewno będzie pozytywna. Bądź co bądź, to miłe anime. Trochę za krótkie, trochę za długie. Jednak warte polecenia. Dostaje ode mnie  7/10.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Kuroshitsuji (anime)

Już jutro nasz ważny patriotycznie 11 listopada, Dzień Niepodległości. Jest to dzień, który większości kojarzy się z dniem wolnym. Niestety mnie nie. Jakkolwiek by to nie brzmiało jestem częścią artystyczną. :D Mimo tego, że ostatnio moje dni są raczej zasnute chmurami smutku, nie mogę go zbyt przeżywać, bo mam brata w mieście. Wasz długi weekend się kończy i mój też, co ważniejsze wywiadówki za rogiem! Studenci nie mają takich problemów, mają rachunki, przyszłość, luuz. Mam nadzieję, że ten mały koszmarek ułatwi wam wstanie od anime (raczej ucieczkę) i poprawianie ocen. :D To niech was wspomaga >>link<<

Nie, nieee... Proszę, nie.
Będę szczera. Kiedy po raz pierwszy widziałam to anime byłam zauroczona. Były to moje początki w świecie anime i dopiero poznawałam jakość i to co dobre. Kurosh miał piękną kreskę i kolory, był dostojny i stonowany. Przynajmniej tak go postrzegałam i byle tylko zatrzymać tą słodką chwilę, zaprzeczałam przed samą sobą fabułę i postacie. Przejrzałam na oczy przy finale pierwszego sezonu i podczas drugiego. Czy żałuje, że widziałam to anime? Tak, tak i jeszcze raz tak! Czy nie miał żadnych plusów i był niekończącą się porażką? Oczywiście, że nie. Mimo wszystko jest parę rzeczy, których po prostu nie potrafię nie docenić! Zacznę od nich, żeby mojej krytyce nadać jakiś pozytywny wydźwięk i może ją ułagodzić.
Po pierwsze może jestem w tym osamotniona, ale bardzo lubię jego muzykę. Była bardzo pasująca czasami mroczna, powolna w dobrym sensie i taka bardzo podniosła. Mimo tych cech, które raczej wydają się przeszkodą dla dobrych muzyk, była bardzo dobrze wpasowana. Nie licząc pierwszego endingu, za który pewnie sporo wybulili (Avril Lavigne), a efekt był okropny.
Kolejną rzeczą, którą być może jako mniejszość lubię, jest wątek Drocella, nie całość i wszystkie jego aspekty. Jednak postać, ta piosenka, pomysł i zakończenie. To była przyjemność w przeciwieństwie do {tutaj wstaw dowolny okropny motyw z tego czegoś}.
Ostatnią rzeczą jest czymś co wybrnęło ze swojej wady. Mianowicie charakter Ciela. Był on o wiele bardziej okrutny i egoistyczny niż w mandze i szczerze mówiąc mi to przeszkadzało, ale w pewnym momencie dają mu możliwość odkupienia, co z tego co wiem nie zaistniało w mandze. Uważam, że jest to na tyle intrygujące, że mogę nazwać to plusem.
Pomijając to, pozytywne wrażenie jak już mówiłam zrobiła na mnie animacja i od czasu do czasu płynność ruchów. Na tym jednak dobra się kończą i czas zjechać to z góry do dołu.
Nienawidzę zmian, które zaszły w charakterach postaci. Bardzo mało tam delikatności, nie mówię, że to źle, ale było to doprowadzone do takiego poziomu gdzie po prostu nie chcesz oglądać i czujesz dyskomfort. Fabuła była zaś poniżej moich standardów. Pisząc to uświadomiłam sobie, że nie napisał o czym jest to anime (ktoś jeszcze go nie kojarzy?). Ogółem mówi o snobistycznym dzieciaku, który został hrabią i jego lokaju, który jest demonem. Jest tam tyle kartonów, że uważam, że najlepszą postacią ever jest Tanaka! Ho ho ho...
Wiem, że tak naprawdę wygląda jakby plusów było więcej, ale uwierzcie mi żadna piosenka, czy kreska nie jest warta tych męczarni fabularnych. Ostatecznie. Czy polecam? Nie! Ile daję? I tu jest problem, aby nie urazić Madoki, ani Shootera (chyba będę musiała zmienić im oceny). Daję 4/10. Licząc się z tym, że natychmiast idę pozmieniać oceny Madoki i Shootera, więc w razie czego zajrzyjcie tam ;)

środa, 5 listopada 2014

No Game No Life

Świeci słońce, ptaki śpiewają (zwłaszcza gołębie i kuropatwy). Przyznam, ze ostatni czas spędziłam raczej pozytywnie nastawiona. Oby utrzymało się to jak najdłużej. Święto Wszystkich Zmarłych też za nami, a przed nami 11 listopada. Mam nadzieję, że smutki rodzinne odejdą w jak najdalszy kąt waszego pokoju, albo pod łóżko, żeby potowarzyszyć koszmarowi. Dzisiejszego dnia chciałabym abyśmy oddali hołd dobrej muzyce minutą ciszy. Hmm... Albo ją puszczając. Dobra muza= dobry dzień. Dlatego też pozwolę sobie uczcić ten dzień tym linkiem >>link<<
____________________________________________
To nie moja wina! Wiem, wiem SAO, Hatoful, a teraz to. Jednak to naprawdę nie jest moja sprawka. Winowajcą jest mój brat, który kazał mi to oglądnąć. Za co serdecznie dziękuję. Szczerze mówiąc pierwszy odcinek mi się nie podobał. Jednak mimo tego, że mi nie podszedł, to był naprawdę dobrym wstępem. Kiedy go oglądnęłam miałam ochotę rzucić to w cholerę, ale świadomość, że było mi polecane z taką mocą nie pozwalała na ucieczkę. Ten odcinek jak na mój gust był "zbyt". Nic dodać ni ująć, po prostu "zbyt". Myśl, że całe anime takie będzie, była nie do zniesienia. Potem jednak oglądnęłam resztę. Poprzez resztę, mam na myśli całe anime, co ma złe i dobre skutki. Dobre, bo trzymałam się historii i pamiętałam co się działo. Złe, no ,bo cóż mój mózg w pierwszej chwili miał problem z zarejestrowaniem wszystkiego. Minęło jednak parę nocy od mojego małego maratonu, więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to dobre anime. Jedne z rodzaju tych dla "uodpornionych" umysłów. Mam przez to na myśli, że ludzie z niewyrobionym, lekko starczym poczuciem humoru nie powinni się za to brać. Nie dlatego, że im się nie spodoba (bo kim ja jestem, żeby wiedzieć co lubicie), ale dlatego, że to anime ma w dużej mierze żarty hermetyczne i przygotowane dla ludzi, którzy są już znudzeni tą wszędzie powtarzającą się rutyną. Hmm... Chyba załapane, więc przejdźmy do historii. Mówi ona o rodzeństwie-starszym bracie Sorze i młodszej siostrze Shiro. Są oni tak dobrzy w grach komputerowych, że przyczynili się do stworzenia legendy miejskiej, której są bohaterami. Jednak ich samych to nie interesuje, a prawdziwe życie to dla nich po prostu bardzo, bardzo kiepska gra. Jednak niespodziewanie dostają propozycję zmiany tego świata na świat bez wojen i bitew. Świat w którym wszystkie spory są rozwiązywanie przez gry. Można sobie wyobrazić co to znaczy dla takich no lifów. No, to za nami. Teraz pasowałoby powiedzieć coś o głównych bohaterach. Tylko, co? Słodka lolita i głupszy braciszek? To dobre określenia, ale nie znających show pewnie nie zachęcą. Co, więc powinnam napisać? Czy w ogóle chce pisać, jacy są? Nie. Uważam, że nie za bardzo potrafię opisać ich charaktery. To jest jedna z tych rzeczy, które po prostu trzeba zobaczyć. Przejdę więc do kwestii technicznej. Muzyki zupełnie nie pamiętam, ale wiem, że była dobrze dopasowana. Grafika prześliczna, a ruchy też ładne. Jest tylko jedna rzecz, która mnie boli. Zakończenie! Czemu tak szybko? Ewidentnie ta seria będzie kontynuowana, ale póki co daje jej 9/10. Nie jest co prawda gorsza od Soula, ale 10 jest zarezerwowana, dla tego co miało na mnie jakiś wpływ. Eater był czymś takim, a to mimo wszystko nie było czymś w tym stylu. Czy polecam? Nawiązując do tego co pisałam, nie wszystkim. Jednak jak najbardziej polecam!

wtorek, 21 października 2014

Soul Eater

Ciągle jest październik i oto nowa notka! Udało mi się. Czuję się troszeczkę z siebie dumna. Aktualnie mam sporo powodów do szczęścia : mój braciszek jest panem magistrem, prawie wybudziłam się do życia po wakacjach, chodzę sobie na konkursy, co jest dosyć zabawne i ostatnio spotykałam się z ludźmi. Ja, właśnie ktoś taki jak ja spotykał się z ludźmi! :) Tutaj wstawiam ciekawe zakończenia znanych bajek >>link<< , poza tym polecam obczaić więcej jego filmików. A to piosenka, która nie wiadomo dlaczego ostatnimi dniami mnie nakręca >>link<< . Tradycyjnie mam nadzieję, że jakoś przeżyjecie kolejny miesiąc.

__________________________________________
Anime po które sięgnęłam tylko z powodu openingu. Był taki, taki...
...epicki! To był mój pierwszy opening od którego faktycznie nie mogłam oderwać oczu. Ciągle mi się podoba i wspominam go z nostalgią, a tym bardziej doceniam. Jednak już miałam do czynienia z większą ilością ładnych op i ed. Niestety z grupą kiepskich też... Pomijając to opening przyciągał ładna grafiką, czynną akcją, kolorowymi postaciami, brakiem spoilerów (wcale nie narzekam na Fairy Tail) i żywą muzyką.
Co zastałam kiedy oglądnęłam anime? Wspaniały humor, bardzo ludzkie postaci, momenty warte płaczu i niezapomnianą akcje. Zastałam też kilka rzeczy, które po prostu chciałabym odrzucić. Muszę powiedzieć, że Soula traktuje w dużej mierze jak Death Nota. Czyli kończy się dla mnie w pewnym momencie, przed zakończeniem całej fabuły. Jest to na tyle inne niż w SAO, ponieważ Sword wyniósł się na nowy poziom i chciał nam pokazać coś zupełnie innego porównywalnie do pierwszej części anime. Zarówno Death, jak i Soul szli w tym samym kierunku ciągnąc motyw. Przyznam, że najbardziej bolały mnie dwie rzeczy. Życie pewnej osoby po jej śmierci i ostateczne zakończenie. Ten koniec po prostu wyssał ze mnie resztki emocji. Przyznam, że w pierwszym momencie nie wiedziałam co się naprawdę dzieje i byłam przekonana, że coś pomieszałam. Teraz jest to jednak za mną i tylko wspominam to z bólem. Historia opowiada właściwie o szkole, która szkoli młodych władających i bronie. Co brzmi dosyć abstrakcyjnie dopóki nie zobaczymy, że ludzie mogą tam zamieniać się w różnego rodzaju broń np, kosa, katana, halabarda itp. Dokładniej są nam przybliżane losy 8 (aż mi się pewien cytat przypomina "Proszę tylko nie siedem, błagam powiedz osiem" xD) uczniów tej szkoły, czyli Shibusenu. Są to trzy zespoły:
*Maka Albarn i Soul Eater jest parą jaką poznajemy jako pierwszą. Kujonka i cool gość.
*Black Star i Tsubaki (jakaśtam, nigdy tego nie zapamiętam). Star jest tym kto przewyższy Boga, a Tsubaki mu w tym pomaga.
*Death the Kid, Patty i Liz Thompson. Chłopiec z dobrego domu i dziewczyny ulicy.
O ile zazwyczaj potrafię wybrać ulubieńca, a raczej robię to bezwiednie. To tutaj nie potrafię się zdecydować. Kocham Makę za jej upór i trwanie w zasadach. Eatera za jego luz. Stara za to, że się nie poddaje. Tsubaki za łagodne usposobienie. Kida za jego perfekcję. I siostry za ich niewinność. To jednak jest tylko czubek góry lodowej. Poza nimi jest jeszcze mnóstwo postaci, które wydają się nie mniej ważne, choć takie są. Z reszty szczególnym uznaniem traktuję Medusę, Steina, Shinigamiego, Excalibura, Hero, Justina i wiele, wiele innych. Jednak na samych postaciach anime się przecież nie kończy. Nie wiem jak inni, ale mnie niewyobrażalnie kręci muzyka z Soula! Mogę narzekać na co tylko chcę, ale klimat to rzecz, której tutaj nie brak. Całość trzymana z mocnych, konkretnych konwencjach, która pomimo tego nadaje się do każdej sceny. Smutna, złowieszcze, szczęśliwa - wszystkie na tym samym tle, które mimo to wygląda odpowiednio obłędnie! Jak teraz o tym myślę to niewyobrażalnie chciałabym ocenić Soul Eatera na dziesięć, ale nie mogę. Niezależnie od moich chęci i tego, że to były tylko dwie rzeczy, były one zbyt ważne dla całości. To anime pełnoprawnie zasługuje na 9,5/10. Nie czuję się z tym specjalnie źle, ale jakoś mnie to zasmuca. Czy mimo tych rzeczy poleciłabym Soula? Zdecydowanie! Mimo tych irytujących wad, były to naprawdę bardzo dobrze spędzone godziny mojego życia. Nie żałuję. :)

sobota, 4 października 2014

Hatoful Boyfriend! Pigeon dating sim.

Witam, witam. Minęło sporo czasu. Eeeh, koszmar! Specjalnie poprzednią notkę dodałam wcześnie, żeby zdąrzyć z dwiema w miesiącu. Jednak nie wyszło. Prawie w ogóle nie było mnie na komputerze, co znacznie utrudniało pisanie na bloga. Mimo wszystko spięłam się dzisiaj i oto widzicie przed sobą dzieło moich rąk. Jako, że mamy październik powiem tylko po krótce, że ten miesiąc to było piekło. Zaś moje oceny spadły diametralnie, za co bardzo się rugam (kto jeszcze tak mówi?). Jako muzykę dzisiaj dostajecie to Madokowe cudo - Ante up i jak zwykle życzę szczęścia w życiu! :)

_________________________________________________
Nie żebym miała zamiar jakoś regularnie o grach (prawie w ogóle nie gram, więc byłoby to ciężkie). Jednak tą grę przeszłam i jest warta zapamiętania. W gwoli ścisłości przeszłam obie części ;). Jednak będę mówić tylko o pierwej części, pierwszej gry. Jeśli chodzi o płynność ruchów to jakby nie istnieją. Jest to visual novel, sami rozumiecie... Za to wkład pracy w stworzenie tego onieśmiela. Tła są szczegółowe, historia zabójcza (mamy kilka cliche, ale nie wszystkie bolą), muzyka piękna. Według mnie naprawdę warto spojrzeć na tą pozycje. Jak tytuł podpowiada wszyscy chłopcy których podrywasz są gołębiami, trzeba jednak pamiętać, że ty jesteś człowiekiem. Szczerze mówiąc na ten temat mam niewyparzoną gębę, mogłabym o tym mówić godzinami. Tyle, że nie byłoby wtedy możliwości ominąć spojlerów. Całej maaasy spojlerów. Dlatego zalepię dziurę chęci uświadomienia wam epickości tego dzieła opisując po krótce wszystkie postaci. Zanim jednak was to czeka chciałabym nadmienić, że na Prima Aprilis ta grupa wypuściła fałszywą listę sławnych aktorów głosowych, którzy rzekomo mieli grać postaci w tej grze. Niestety, był to tylko żart, dlatego spotkał nasz szok gdy później mamy możliwość usłyszenia Dramy CD z tymi ludźmi! Btw. też bardzo dobra i nie tylko, później pojawia się również manga ;) W samych grach mamy też masę smaczków, które można odblokować w późniejszych czasach. No, ale wracajmy do postaci.

Pierwszą o jakiej będę mówić jest Ryota Kawara jest to pierwszy młodzieniec na obrazku (czerwone oczy). W grze poznajemy go jako pierwszego i jak się dowiadujemy jest naszych przyjacielem z dzieciństwa. Ciężko pracuje na utrzymanie rodziny i jest dosyć słabego zdrowia. Mimo wszystko łapie się każdej roboty jaką znajdzie. Zwłaszcza jeśli miałby się w nich przebierać w kobiece ciuszki. Bardzo podziwia główną bohaterkę i chciałby być wystarczająco silny w swoim życiu.

Idąc w dół widzimy Sakuyę Le Bel, czyli francuskiego arystokratę, który jakiś czas temu przeprowadził się do Japonii. Sam siebie mianuje przewodniczącym i ustawia nowe konstrukcje w szkole, ponieważ jego pokój przewodniczącego musi odzwierciedlać jego samego. Jest dumny i sztywny, oraz najbardziej typowy z całej gry. Mimo wszystko czasem za łatwo go lubić, ale i bywa całkiem przeciwnie. Daży szacunkiem samurajów i ich oddanie sprawie. Jego wiedza o japoni jest bardzo hmm... specyficzna. Jego ulubionymi słowami jest "mocking", oraz "mongrel", oczywiście tylko w odniesieniu do innych. Sczególnie swojego brata, którego opiszę ponieżej.

Yuuya Sakazaki jest kobieciarzem, a przynajmniej całe jego słownictwo tym opływa. Cóż prawie zawsze wita nas słowami "Salutasion, monamie", a żegna się "Adieu". Jest bardzo charyzmatyczną postacią, którą cechuje genialna muzyka. Bardzo ciężko uwierzyć, że jego bratem jest zimny i podły Sakuya.Powiedzieć o nim jest warto mnóstwo rzeczy, ale tak bez spoilerów? Niemożliwe. :(

Następny po prawej od góry to Nanaki Kazuaki czyli nasz nauczyciel. Jest sławnym specjalistą w dziedzinie matematyki i fizyki.
Poza tym...
...bardzo...
...lubi...
...spać.......zzzzzz
Aaa, przepraszam. Jego nawyk się udziela. Jest bardzo miły i raczej nie konfliktowy chyba, że w grę wchodzi doktor Shuu o którym będzie trochę później. Przyznam, że jest jedną z tych tajemniczych postaci, ale o dziwo sedno sprawy okazuje się bardzo niespodziewane. Bardzo chciałabym powiedzieć wiele o nim, ale spoilery takie złee... ;_;

Niżej jest zielonowłosy Nageki Fujishiro. Dosyć ponury chłopiec, którego zawsze widzimy w bibliotece. Na początku wydaje się zaskoczony, że w ogóle chcesz z nim rozmawiać, ale ogółem jest bardzo uroczy.
Kuropatwa na dole mamy doktora Iwamine Shuu. Pierwszego dnia Świąt, moja miłość dała mi, Kuropatwę na Gruszyyy ♪ Znaczy się jest to doktor pełniący rolę pielęgniarki w szkole Saint Pigeonation. Jest niebezpieczny i chodzi pogłoska, że kto go odwiedza już nie wraca... Osobiście za nim przepadam! Moja fascynacja socjopatami jest o wiele za duża.

Najniżej widzimy zaś Okosana! Toż to mój ulubieniec i kapitan drużyny lekkoatletycznej. W oczy rzuca się fakt, że zamiast ludzkiego odpowiednika, również widzimy gołębia! Kolejnym zaskoczeniem jest sposób w jaki się wysławia. Składa się tylko z "Coo" lub "Cooo", a mimo to rozumiemy o czym mówi. Jest asem w biegach, krótkich, długich, czy po ... (ups, to byłby spojler). Jest bardzo żywy, a najbardziej wyróżniającym faktem jest jego fascynacja japońskim puddingiem. Oczywiście jeśli uda nam się dobrze rozegrać jego historię to poznajemy powód, który zresztą jest suuuper! Poza tym chciałabym zaznajomić was z moim ulubionym cytatem, który należy do niego. Najpierw myślałam, że nie powinnam, ale skoro na steamie jest jego zrzut, to co ja sobie będę żałować:
"Coo, coo!"
(Never worry, never fear. Okosan never brings up the rear!)

Od razu mi lepiej. Lubię go najbardziej chyba dlatego, że jest niepoprawnym optymistą, zaciekle idącym do celu, nawet jeśli inni go nie rozumieją. No i dodatkowo takie suuper zakończenie, że mi się w bebechach przewraca. Warto zagrać choćby dla niego (nie żeby nie było innych powodów dla których warto)!






wtorek, 2 września 2014

Ta kreska jest brzydka!

Sukces, dodaje coś nie pod koniec miesiąca. Właściwie całkiem wcześnie. Dziwnie jakoś, odzwyczaiłam się. Jak tam szkoła? Ja tam czuję się zmęczona psychicznie. Przez całe wakacje miałam do czynienia z maks 6 osobami naraz, a teraz? Brr... No nic, trzeba wziąźć się w garść i iść przed siebie z podniesioną głową (byle się nie potknąć). Mam nadzieję, że dacie sobie radę. Jeśli zaś nie chodzicie do szkoły, cóż współczuję i powodzenia. Nie pamiętam żebym zamieszczała to tutaj a to moja ulubiona piosenka Radiohead, zapraszam. >>15 step<<
__________________________________________
Oh, niezliczoną ilość razy nie chwytałam za mangę tylko z powodu kreski. Co z tego, że wszędzie komentarze pozytywne, oceny najwyższe, skoro nie mogę na to patrzeć. Jakiś czas temu jednak w moje ręce wpadła manga Soul Eater (wcześniej widziałam tylko anime). Nie podobała mi się ni trochę, w związku z czym wdałam się w różnicę zdań z bratem i zaczęłam nad tym głębiej myśleć. Chciałam sprawdzić jak rozwinęła się kreska Soula w późniejszych okresach i zobaczyłam "ładną kreskę" (mam na myśli tę widzianą choćby w Kokoro Connect, miękka, urocza, przyjemna), nie potrafię znaleźć słów jak bardzo mnie to zasmuciło. Oczywiście uwielbiam "ładną kreskę", bo jak jej nie lubić? Jednak Eater stracił swojej drapieżności (?), projekty postaci ewoluowały niesamowicie, nie twierdzę, że na gorsze, ale straciły dużo charakteru ( nie mówię o wszystkich - uwielbiam cool Kid'a). Niestety nie straciły tylko tego, straciły też oryginalność. Kreska z którą Atsuhi Ōkubo zaczynał była niepowtarzalna, nie była ładna, ale była ciekawa i przyciągała świeżością. Skończył czymś ładnym, ale widzianym wielokrotnie (minuta ciszy dla gościa).Nie jest to bardzo rozbudowane, ale wydaje mi się, że to ważne spostrzeżenie. Nie mówię o tym, że masz koniecznie czytać mangę jeśli nie podoba ci się kreska, ale czasem warto zaprzeć się i poszukać najlepszych stron. Przez strony mam na myśli smaczki, których rzadko doświadcza się przy typowych kreskach. Nie wszystkie je mają, ale wiele owszem. Nie zawszę warto sięgać na siłę po mangę, ale po tym doświadczeniu zobaczyłam kilka takich, które stały się dla mnie dosyć ważne, a nigdy bym po nie nie sięgnęła gdyby nie ta konkluzja. Stąd moje wezwanie : Zwracajmy uwagę na brzydkie mangi! , oraz : Oryginalność można zatracić i nie warto!




czwartek, 28 sierpnia 2014

Noir

Taa, witam po raz kolejny. Końcówka wakacji. Heh, nie chce mi się. Znowu sobie myślałam nowy miesiąc, więcej wpisów, ale i tak po raz kolejny dodaje pod końcówkę. W związku z końcem wakacji zaczyna dopadać mnie niewymuszona melancholia na temat tego, czy moje życie nie jest zbyt puste. To taakie męczące. No nic, przepraszam raz jeszcze za takie opóźnienie. Może to przynajmniej nas trochę rozweseli na koniec radosnego obijania się.  Cage Charlie

_____________________________________________

Jest to anime z którym długo się borykałam. Nie dlatego, że było złe kwestia pewnego poczucia, że muszę je oglądać z tą osobą z którą zaczęłam. Niestety ta osoba przyjeżdża średnio trzy razy do roku i niekoniecznie ma na to anime ochotę. Dlatego też czuję się jakby minęły wieki odkąd zobaczyłam pierwszy odcinek. Mimo wszystko moja pamięć nie jest tak zamazana jak myślałam, dlatego bez winy mogę napisać o nim recenzje. Nie jest to anime z pierwszej ręki, ponieważ jego początki sięgają 2001 roku. Mimo wszystko nie da mu się odmówić wartkiej akcji, naginania fizyki, oraz przepięknej muzyki. Sam wygląd graficzny na początku mnie odrzucał, ale tylko przez pierwsze minuty. Potem jesteś tak przyzwyczajony, że później możesz się zastanawiać "to naprawdę tak wyglądało?", cóż przyjamniej ja tak miałam. Historia opowiada o dwóch dziewczynach pracujących w podobnym fachu, których losy zostają niespodziewanie połączone. Jedna z nich, Kirika Yuumura (jak to do cholery zapamiętać?) traci pamięć, a jedyną wskazówką w jej mieszkaniu jest pistolet, zegarek kieszonkowy i legitymacja szkolna. Drugą z nich jest Mireille Bouquet (jak dla mnie Melody byłoby lepsze) pochodząca z Korsyki, średnio posługująca się bronią panienka z dobrego domu. Oczywiście przesadzam Mireille była postacią, która da się lubić. Jednak ja polubiłam ją dopiero po jakimś czasie... To chyba tyle z istotnych kwestii, jednak chciałabym poruszyć istnienie pewnej postaci. Nazywa się Chloe i pojawia się dosyć późno. Mimo wszystko jest czarującą postacią, zwłaszcza, że idealnie nadaje się na hobbita. Nie patrzcie na mnie krzywo, zobaczycie zrozumiecie. :) Najlepszym słowem do określenia Noir (fr.czerń) jest "intryga". Całość anime obraca się wokół tajemniczej organizacji. Nie będę jednak w to wnikać nikt nie lubi spojlerów. Przejdźmy więc do oceny. Noira ma jedne z najładniejszych teł jakie widziałam. Mimo, że anime oczywiście wyprodukowane w japońii, wyczuwamy silny wpływ Europy. Cóż w końcu to tam dzieje się akcja. Muzyka jak już wspomniałam cu-dna~ , bardzo dobrze oddaje charaktery scen i idealnie nadaje się do słuchania osobno. Bardzo dynamiczna i uczuciowa. Wszystkie kolory użyte w tym anime również były dobrane mistrzowsko, mogłabym się kłócić co do ostatnich dwóch odcinków, ale widać taka była wizja twórcy. Sama historia wydawałoby się, że jest powolna, ale to jest tempo przy którym czuć pewnego rodzaju swobodę ducha. Myślę, że jest to anime zdecydowanie warte polecenia, nawet dla opornych mam. Moją oceną dla niego będzie  8/10 . Swoją drogą ostatnio zaczęłam myśleć, że powinnam jakoś oznaczyć co to 8, czy 9 oznacza, heh.




środa, 30 lipca 2014

Black Rock Shooter - anime, manga, czy piosenka?

Myślałam sobie będą wakacje, będę się bardziej angażować w bloga, ale nie. Miałam realne życie, spotykałam się z ludźmi itp. Dziwnie jakoś :/ Teraz jestem chora, więc nie wychodzę. Stwierdziłam, że wypada dodać chociaż jedną rzecz w tym miesiącu. Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała jakiejś muzy na dziś. Wiem, że tytuł może razić, ale warto zobaczyć. >>link<<
__________________________________
Na początku był chaos, obrazek znaczy się ^^' Pierwszy była ilustracja Ryohei Fuk'a. Od niej powstała piosenka w syntezatorze Hatsune Miku o tytule "Black Rock Shooter" i ona była bodźcem, który wszystko pociągnął dalej. Oto ona dla zainteresowanych:

Przepraszam, że znów po angielsku, ale zawsze lepiej niż japoński.

Po piosence powstała OVA, jeśli mam być szczera nie widziałam, więc milczę. Następnie manga, potem powstała gra, oraz na końcu anime. Nie mylę się szukałam i znalazłam: manga kwiecień 2011, gra sierpień 2011, a anime 2012. Dziś moja pogadanka dotyczyć będzie wszystkiego z wymienionych oprócz OVA (jak to odmienić?) i gry.
 ~ Zaczniemy od mangi, ponieważ to ona zachęciła mnie do anime. :) Uważam, że była dobra. Nie, że jakaś wybitna, ale po prostu dobra. Większość komentarzy mówiła: "Mogła być lepsza, zmarnowali swój potencjał." Nie zgadzam się. Rozumiem co chcieli osiągnąć, choć jak na dłoni widać, że wpadli na to dopiero później. Przynajmniej po pierwszym chapterze, gdyż nie zgadza się on z przesłaniem. Chociaż mogłam tego przesłania nie pojąć. ^^' Zbytnio nie wiem za co oceniać mangi. Kreska jest unikalna, nie aż tak jak początki Soul Eatera (mam zamiar się o tym wypowiedzieć w innej notce), ale ma swój sposób przekazywania formy ludzkiej. Design dosyć mroczny z przejawami takiej czystej dobroci i piękna. Bardzo mi się podobał. A co z postaciami? Hmm... Nie jestem pewna, czy lubię główną bohaterkę. Jest dziewczyną, która chce czegoś się o sobie dowiedzieć. W związku z czym jest tajemnicza, uczy się i dopiero co poznaje świat i samą siebie. Naprawdę interesujące jest oglądanie rozwoju takiej postaci, ale jeśli mam być szczera coś mi w niej zawadza. Nie jest to konkretna cecha, czy wada, to po prostu jest. Może być to nieustanne porównywanie tego do anime, ale to zostawmy. Reszta postaci jest niczego sobie. Tylko towarzysz Rock jest nader irytujący. Zostaje tylko fabuła, która podobała mi się bez zakończenia, a tym bardziej z nim. Krótkie wprowadzenie. Rock, czyli nasza główna postać jest black rock shooterem, co oznacza swego rodzaju strażnika. Żyję w świecie zwanym Hazamą, jest on zawieszony pomiędzy niebem, a ziemią. Jej zadaniem jest zbieranie dusz, które nie mogły pójść do nieba i tułają się tam. Nie jestem w stanie wydać oceny, ponieważ byłaby bardzo zawyżona, a to wszystko z powodu anime.
~ Ah, te anime. Kochać czy nienawidzić? Chyba wybiorę drugą opcję, choć z żalem. Czułam się, jakbym widziała powtórkę z Madoki, tylko gorszej, a może lepszej. Szczerze mówiąc ciężko mi je porównać. :( Była dla mnie jak Madoka z powodu odczuć podczas oglądania jej. Najpierw byłam skołowana i po prostu się nudziłam, potem (koło 6 odc, a jest ich 8) byłam szczerze zainteresowana, a w ostatnim odcinku znów to znienawidziłam. Zacznę od fabuły, która dzieli się na dwa światy. Świat realny i świat "snu". I kiedy tylko widziałeś sen, było epicko. To leci tam, a ona strzela tym, a ta robi unik itd. Zaś świat realny... Hmm, sama do końca nwm jak go opisać. W tym anime starano się przekazać pewne treści, ale w skrajny sposób. Który dodatkowo cię wkurzał. Animacja też wybitna nie była, ale tragicznie też nie. Kolorystyka całkiem całkiem. Moja ocena wynosi 3/10. Nie będę bardzo w to wnikać, bo dalej nie potrafię jednoznacznie powiedzieć co o tym sądze. Jest to dosyć męczące, heh. Jest to anime (w przeciwieństwie do Puelli) którego nikomu bym nie poleciła.
~ Teraz nadszedł czas na piosenkę, która zarówno była openingiem anime. O dziwo mi się podoba. Jest bardzo przyjemną piosenką opowiadającą o wartości marzeń i odwagi. Przy tym z piękną oprawą graficzną. Melodia jest dosyć spokojna, ale nie jakoś bardzo kojąca. Jak Black Rock Shooter, to jednak musi być rock, czyż nie? Oceniam ją pozytywnie.
~ Ostatecznie zostały tylko obrazki. Jest ich trochę i je dla was poznajdywałam. Są poniżej. Wystarczy jedno słowo do opisania ich wszystkich: "epickość" ! ;)















piątek, 27 czerwca 2014

Sword art online

Najpierw będąc w temacie wrzucam dwie piosenki, w klimacie gier. W tym wypadku oba są po angielsku, więc nie zaznajomionym z tym językiem życzę powodzenia. Obie są z vocaloidów, gdyby ktoś nie wiedział vocaloid to mechanicznie wygenerowany głos, oczywiście z Japonii. Doceniam, że wiele z ich piosenek mimo radosnej melodii porusza naprawdę istotne kwestie. :)

https://www.youtube.com/watch?v=tjhBHvzO3fM
https://www.youtube.com/watch?v=vTwyaIo9ADk
____________________________________________________

Ciężko jest mi wystawić tutaj ocenę. Ponieważ pierwsza połowa zasługuje ode mnie na 10, a druga na 8, może ewentualnie 9. W takim wypadku powinnam wziąć po prostu średnią, ale uważam, że to by umniejszyło zasługi dla tego wcale nie kryjącego się z trudnym tematem animca. Dlatego zostawię moją ocenę w ten sposób, a sami wyciągnięcie z tego wnioski. Zacznijmy od początku, czyli fabuły. Ogólnie anime to opowiada o tym, że na rynek wchodzi nowa gra, nasz tytułowy "Sword art online". Zanim gra została wypuszczona, były oczywiście beta testy z beta testerami. Jednym z takich testerów jest nasz główny bohater. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to typowa gra na PC, czy play'a 3. Jest to gra na NervGear, czyli prościej mówiąc hełm wirtualnej rzeczywistości, który łączy się z twoimi wszystkimi nerwami i kontrolujesz grę umysłem. Nie wolno zapomnieć, że nie mówimy o jakiejś tam grze 2D , bo jaki byłby tego sens, mówimy o grze w której faktycznie możesz żyć. Czuć wirtualny głód, zmęczenie. Istne arcydzieło w którym nawet twoja mimika jest przetworzona idealnie. Nasz główny bohater loguje się, nabywa przyjaciela i expi. Jednak gdy zbliża się wieczór i chce z gry wyjść okazuje się, że przycisku wyloguj nie ma. Oczywiście pierwsze myśl bug jakiś. Jednak nie, admin przychodzi i stwierdza, że są tu uwięzieni na zawsze ściągnięcie hełmu oznacza śmierć i strata paska życie też oznacza naszą prawdziwą śmierć. Wydaję się, więc trochę mHrocznie. Zwłaszcza, że nasz główny bohater (Kirito) ma czarne włosy i oczy. Oj zapomniałabym admin zmienia awatary na nasz prawdziwy wygląd. O historii dosyć, przejdźmy do spraw technicznych. Sceny walki są boskie, oczywiście można by się czasem z czym kłócić, typu to jest nie możliwe i to też, ale to przecież gra! Wszystkie wyskoki i cięcia wyglądają doprawdy epicko, nic dodać nic ująć. Są na takim samym poziomie i w pierwszej i drugiej części (choć osobiście wolę pierwsze potwory). Muzyka jest dobra, od twórców Noir, a więc klimatycznie. Jednak opening i ending jakoś mało weszły mi w pamięć, podczas gdy soundtracki przypominają się w najmniej spodziewanych momentach. Grafika jest według mnie dobrze stonowana, gdzie powinno być mrocznie, tak jest. Gdzie chcieli żebyś poczuł nostalgię, tam ją czułeś. Uważam to za niewyobrażalny plus dla SAO. Postaci są charakterystycznie, jeśli raz w takiej sytuacji się w określony sposób zachowała, to i w następnej zachowuje się tak samo. Uważam, że główna postać była genialna! Przyznaję już nie pamiętam ile razy mówiłam jak bardzo go nienawidzę, ale w pozytywnym sensie (czy ktoś wie co mam na myśli ?). Szczerze mówiąc nie wiem jak go określić, bo jedyne co myślę to: idiota. ^^' W takim razie dlaczego druga część jest według mnie gorsza? Z powodu fabuły. Od początku była kierowana do dorosłych odbiorców, ale w drugiej części się nie popisali. Pozwolili sobie na więcej swobody licząc, że fani zrozumieją. Rozumiem, co nie zmienia faktu, że mi to przeszkadza odrobinę. Znalazłam też troszkę błędów, a wcześniej ich nie widziałam. Może po prostu byłam zbyt zajęta akcją :) Nic nie zmieni faktu, że jest to anime godne polecenia, ale nie każdemu należy je polecać.

środa, 18 czerwca 2014

Projekt o tematyce: Egzorcyzm w społeczeństwie.

Ostatnio mało się udzielam. Rozumiecie szkoła, urodziny... Takie rzeczy. Teraz przedstawiam projekt na zakończenie klasy wraz z moimi przyjaciółmi. Szymonem, Klaudią, Gabrysią i Anną. Został przeze mnie już zaprezentowany i zdany. Chciałabym jednak w takiej formie, was lekko zapoznać z wynikami naszej pracy. Ja byłam oznaczona jako litera "P" jak papież :) Reszta odnosi się do pierwszych imion moich towarzyszy. Niestety nie pokazuje to prawdziwego efektu i nie ma całości (ja mistrz improwizacji). Niewyobrażalnie aktorzyłam, przykładowo krzyczałam do nich: "Uważajcie gdzie chodzicie! Pamiętajcie!". Robiłam też przerwy pełne napięcia:
"Zostali skazani...
                                          ...na dożywocie!"
Cóż nie mogę powiedzieć, że nie było zabawnie. Robienie sond ulicznych i takich rzeczy to była sama frajda. Zwłaszcza gdy w takim temacie pyta się starsze osoby...
____________________________________________
S: Przedstawiamy wam inscenizacje pokazującą wiedzę przeciętnego polaka o egzorcyzmach. W tym celu przeprowadziliśmy uliczną ankietę, zapoznaliśmy się z informacjami zawartymi w książkach, filmach i w innych źródłach, oraz porównaliśmy zdobytą wiedzę ze zdaniem proboszcza Waldemara Cioska. Ksiądz Kazimierz chce sprawdzić naszą wiedzę na temat egzorcyzmów i w tym celu będzie nam zadawał pytania. Zapraszamy do obejrzenia krótkiego przedstawienia.
P: Proponuje zacząć od podstaw. Najpierw zadam pytania, a potem po koleji na nie odpowiecie. Czy potrafisz mi wytłumaczyć co to jest egzorcyzm?
A: Nie wiem.
G:  Wypędzenie demona z ciała.
K: Też tak myślę.
S: Egzorcyzm to proces działań egzorcysty mający na celu pozbycie się z opętanego demona.
P: Ogólnie rzecz biorąc macie racje. Jest to wyrzucenie złych duchów. Trzeba pamiętać, że egzorcyzmy dzielą się na zwykłe i wielkie. Zwykły egzorcyzm może odprawiać każdy z nas, w każdej chwili. Wieli może tylko ksiądz uprawniony przez biskupa. Egzorcyzmem jest każde wypowiedzenie imienia Jezusa Chrystusa, prosząc go np. o uwolnienie od demona. Te egzorcyzmy które wymagają pozwolenia biskupa, są bezpośrednim spotkaniem demona i powiedzeniem wprost: demonie odejdź. Czego używa się podczas egzorcyzmów?
G,K,S: Wody Święconej!
G: No krzyża i biblii.
K: I jeszcze różańca.
A: Tego szalika co go ksiądz nosi na każde mszy.
S: Modlitwy, Słowa Bożego i krucyfiksu.
P: Wszystkie przedmioty, które wymieniliście są używane. Dodam, więc tylko kilka : święcona sól i olej, krzyż świętego Benedykta i bardzo często relikwie. Są one szczególnie ważne, ponieważ demony mają szczególny wstręt do poszczególnych świętych np> ojca Pio lub Jana Pawła. Jakie są objawy opętanego?
A: Elastyczność, wygina się na wszystkie strony jak gumka. I zachowuje się inaczej niż inni.
G: Wie ksiądz chodzi i ubiera się na czarno, rysuje wszędzie pentagramy i modli się do szatana.
S: Osobie opętanej szatan daje nadprzyrodzone moce takie jak: wielka siła, telekineza, czyli możliwość unoszenia przedmiotów i lewitacje.
K: Moim zdaniem krzyczy, miota się, wyzywa Boga, jest podobna do osoby chorej psychicznie.
P: Niestety wszyscy macie racje. Osoby opętane objawiają szczególną niechęć do kościoła. Co więcej posiadają siły nadprzyrodzone, takie jak choćby ta elastyczność w której normalnie bylibyśmy połamani, dla takiej osoby  jest wręcz naturalna. Siła jest ogromna i sześciu księży czasem potrzeba do utrzymania takiej osoby. No dobrze, ale jak taką osobe byście rozpoznali?
S: Wstręt do kościoła, modlitwy, czy znaku krzyża.
G: O i jest jeszcze agresywna i nienawidzi ludzi.
A: Skoro jest agresywna, to zabija noworodki i wszędzie rysuje pentagramy.
K: Czasami wypluwa gwoździe, zmienia się jej głos, oraz twarz. Zdarza się, że zachowuje się jak zwierze.
P: Znów macie racje. Widzę, że nie jest z wami tragicznie. Dobrze więc, czy macie do mnie jakieś pytania?
K: Ja słyszałam, że opętane może być dziecko, czy to prawda?
P:Dlaczego nie? Opętany może być każdy, nie ma żadnego wzorca, że opętanymi są zawsze ci najgorsi. Opętane może być dziecko, nauczyciel, czy ksiądz. To nie są puste słowa, jakiś czas temu opętany został ksiądz z mojej parafii, a to dla tego, że przyjął opętany przedmiot od znajomego szamana.
G: A czy demon może przejść na drugą osobę?
P: Jak najbardziej. Często dużą pomocą do tego jest przedmiot. Bo opętani bywają nie tylko ludzie, ale przedmioty, a nawet miejsca.
S:Czy demony mają imiona?
P: Tak, ale wychodzę z przekonania, że wszystko co mówi diabeł to kłamstwo. A demony mówią dużo, podjudzają i prowokują do złego. Trzeba pamiętać, że demon może zgrywać nie wiadomo kogo, ale on nie zna naszych myśli. Nie jest wszechwiedzący jak Bóg. A często ludzie uważają, że Bóg jest tym dobrym, a Szatan tym złym. Szatan to tylko stworzenie, nic więcej.
A: Czy były przypadki nieudanych egzorcyzmów?
P: Ja się nie spotkałem. Ale na pewno były. Idealnym przykładem są egzorcyzmy Emilii Rose...
S: Ile trwa egzorcyzm?
P: Wbrew przekonaniom one nie trwają 15 minut i po krzyku. Jednorazowy egzorcyzm trwa dosyć długo w moim przypadku najdłuższy liczył sobie 6 godzin. Trzeba jednak dodać, że egzorcyzmy wymagają powtarzania.

niedziela, 4 maja 2014

Pierwsze wrażenie (Shizaya) 03

 Złapałam się na tym, że wyobrażam sobie Shizuo jako takie "Senpai notice me!" brrr... Ja ogólnie tego nie czaję, bo lubię jego sposób patrzenia, jego poglądy bardzo mnie przekonują. Niestety nie lubię go, uwielbiam Izaye, a jego nie i nwm dlaczego. ;__; 
Dziś jest czwarty maja, czyli urodziny Izayi!  Japońcy mają z tym jakąś fazy. Mam na myśli nadawanie urodzin fikcyjnym postacią i grup krwi. Ma to dla nich jakieś tam znaczenie przesądne, no i możliwość "świętowania z bohaterem".

Tu nuta dla otuchy:

http://www.youtube.com/watch?v=WPAJ9I7AIAs
_____________________________________________________
Od mojego idiotycznego wyznania minęło pięć dni. Pięć długich i nudnych dni. Po mojej wypowiedzi Shizuo wyszedł z mojego mieszkania. Gdy następnego dnia przyszedłem do Ikebukuro, żeby sobie z nim powalczyć nie zwracał na mnie większej uwagi. Dokładniej zwracał, ale ograniczała się do "Cześć" na odczepkę i omijaniu mnie bez większego zapamiętania. Naprawdę nie rozumiałem jakim sposobem mu się to udaje. Dwa tygodnie temu wystarczało, żebym znajdował się w tej samej dzielnicy, a znajdował mnie i starał się mnie zabić. Oczywiście bez skutku, ale to nie zmienia faktu, że teraz nie reagował gdy stałem obok niego. Swoim zachowaniem doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Podczas gdy on mnie ignorował ja wyładowywałem swoje negatywne emocje na mieszkańcach miasta. Możliwe, że faktycznie doprowadziłem do niżu z którego ostatnio bestia się śmiała. Niestety nawet oglądanie tak wielu szkaradnych emocji na ich twarzach nie satysfakcjonowało mnie w pełni. Wspominam ten czas z rozbawieniem, na mój widok przechodzono na drugą stroną ulicę lub chowano się w domach. Nikt nie chciał zostać moim kolejnym celem. Pamiętnego piątego dnia dostałem SMS od barmana. Jego treść jedno znacznie nakazywała mi stawić się w barze z sushi na krótką rozmowę. Ta jedna wiadomość niesamowicie mnie zdenerwowała. Jak on śmiał stawiać mi warunki po tym, jak nie zwracał na mnie uwagi?! Kierując się impulsem gniewu poszedłem na miejsce spotkania. Przybyłem jako pierwszy, zająłem stolik i zamówiłem ootoro (rodzaj sushi). Dopiero kiedy Simon postawił przede mną herbatę zobaczyłem tego niedorozwoja przekraczającego próg. Na jego widok na mojej twarzy zagościł zwyczajowy ironiczny uśmiech. Kiedy i on mnie dostrzegł także się uśmiechnął, ale nie tak jak zazwyczaj. On przyjaźnie się uśmiechnął, to zbiło mnie z tropu, ale nie na tyle, żebym pozwolił sobie pokazać jakąkolwiek oznakę zdumienia. Przysiadł się do mnie nadal się uśmiechając, czym niesamowicie mnie dekoncentrował. Shizuo który uśmiecha się do mnie to nie jest normalne zjawisko. Najpewniej Shinra go czymś naćpał, ale po jego wyglądzie nie byłem w stanie niczego zasugerować. Zamówił sobie maki sushi( kolejny rodzaj) i zaczął lustrować mnie wzrokiem, nie pozostałem mu dłużny i rozpoczęła się walka na spojrzenia. Po chwili Simon przyniósł oba zamówienia, a na nasz widok powiedział do mnie z powagą po rosyjsku:

-Nie życzę sobie tutaj żadnych bójek Izaya.
-Simon, nie martw się.
-Nie żartuj sobie ze mnie Orihara.
-Tak czy siak, to on mnie tu zaprosił, więc on odpowiada za ewentualne szkody. Obciąż jego rachunek nie mój.

Podczas tej wymiany zdań nadal walczyłem z Shizu-chanem. Natomiast Brezhnev słysząc to zmarszczył brwi, ale po chwili jego dobry humor powrócił i zaczął zachwalać dzisiejsze wyroby mistrza kuchni. Kiedy zostawił nas samych bestia zwróciła się do mnie:

-Izaya chciałbym żebyś mi...
-Cześć Shizu-chan.

Nie pozwoliłem mu dokończyć zdania. Niech nie myśli, że ma kontrolę nad rozwojem wydarzeń.

-Myślę, że powitania są zbędne w naszym przypadku.
-Błąd. Wcześniej nie byłem pewny, ale teraz nie ma mowy o pomyłce. Shizu-chan nie myśli ani się do mnie nie uśmiecha, a więc to nie on. Kim jesteś i jak dorwałeś jego telefon? Chociaż nie, ważniejsze jak przybrałeś jego wygląd, a siłę też masz?

W odpowiedzi uniósł brew i ku mojemu zadowoleniu jego uśmiech zamienił się w grymas. Następnie powrócił w gorszej formie, ponieważ wyrażał politowanie, jakby rozmawiał z małym dzieckiem, a nie niebezpiecznym informatorem.

-To ja. Ten Shizuo którego znasz i uwielbiasz dręczyć. Z taką różnicą, że twoje sztuczki nie działają.
-Nie byłbym tego taki pewny.

Zacząłem bawić się pałeczkami. Z zawziętością udawałem, że pałeczki to mój nóż sprężynowy i trenowałem wbijanie ich w wyimaginowanego przeciwnika. Dziwnym trafem znajdował się tuż przed barmanem. Chciałem tym zachowaniem spowodować, że Heiwajima będzie skupiał uwagę na tym co robię, a nie na mojej osobie. Nie zawiodłem się, co tylko bardziej mnie rozeźliło. Reagował tak samo jak szarzy, zwykli ludzie. Jego zachowanie nie odbiegało od norm, ani mnie nie szokowało. Zastanawiałem się czy faktycznie ich w niego nie wbić, kiedy zrobił coś na co ośmieliłyby się raptem trzy osoby. Mianowicie złapał moją rękę żebym przestał. Na niecałą sekundę moje ciało i umysł zostało sparaliżowane, czego skutkiem było wyciągnięcie pałeczek z mojej dłoni. Bestia odłożyła je z powrotem na stół. Przestałem się uśmiechać i przybrałem poważną minę, podczas gdy on próbował powrócić do przerwanej rozmowy.

-Naprawiono ci już drzwi?
-Owszem, znów stoją. Jednak wolałem stare.
-Przykro mi. Nic na to nie poradzę.
-Dziwne prawda?
-Hę?
-Ludzie mówią, ż jest im przykro mimo, że nie odczuwają ani krztyny żalu.

Zamyślił się na chwilę, a po namyśle pokiwał przecząco głową i odrzekł:

-Uważam, że to jest normalne.
-Ja tam się z tobą nie zgodzę. Ne Shizu-chan po co tak naprawdę mnie wezwałeś? Jestem pewny, że nie chodzi o drzwi za które rachunek już dostałeś.Chyba, że to twoje nowe hobby - niszczenie moich drzwi.

Żyłka na czole zaczęła mu pulsować i zacisną swoją dłoń na mojej. Nawet nie zauważyłem, że jej nie puścił. Zabolało i mimowolnie jęknąłem.

-Wiem, że mnie lubisz, ale mógłbyś mnie puścić. Nie wiem jak ty, ale chciałbym mieć rękę sprawną.
-O czym ty?

Spojrzał na nasze splecione dłonie i na jego twarzy pojawił się rumieniec. Puścił mnie i odwrócił wzrok. Przewróciłem oczami i zacząłem rozmasowywać obolały nadgarstek. Do czego to doszło, mój wróg nagle zaczął się zachowywać jak nastolatka na pierwszej randce. Swoją drogą ciekawe czy miał jakąś dziewczynę zanim go poznałem. Po spotkaniu ze mną nie miał, jestem tego pewny. Obiekt moich rozmyślań opanował się i jak gdyby nigdy nic kontynuował dialog.

-Myślałem o tym co mi powiedziałeś.
-Długo ci to zajęło. I co przyszedłeś podzielić się ze mną wiedzą dlaczego pozwoliłem ci się oglądać w takim stanie?
-Takim, czyli jakim?
-Godnym pożałowania. Nie oszukujmy się, wiem jaka to satysfakcja widzieć, że twój przeciwnik płacze.
-Przestań uciekać. Izaya obydwoje wiemy o co mi chodzi. Dlatego nie utrudniaj, już jest ciężko.
-Niech ci będzie, panie niecierpliwy. Wysłucham cię, ale od razu zapewniam, że mnie się nie da szantażować.

Shizuo znajdował się na granicy wytrzymałości. Po raz wtóry zacisnął pięści i zamknął oczy najpewniej licząc w myślach do dziesięciu. Niezmiernie interesująco wyglądał, gdy starał się nie rzucić się na mnie. Tylko, że chciałbym, żeby się na mnie rzucił, ale nie tak jakby to zrobił gdybym przeciągnął strunę. Problem leży w tym, że nie chcę z nim o tym rozmawiać. Nienawidzi mnie, to jest dla mnie jasne. Nie wiem po co marnuje tutaj czas. Dlaczego po prostu nie może zignorować tego co powiedziałem pod wpływem impulsu. Teraz zna prawdę, a jest za późno żebym zrzucił to na zmęczenie. Nawet taki pierwotniak jak on się nie nabierze. Kiedy wreszcie się uspokoił, otworzył oczy, a swój wzrok skierował bezpośrednio na mnie. Nie odzywał się jeszcze jakiś czas. Jak na dłoni widziałem, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak. W najdziwniejszym scenariuszu jaki brałem pod uwagę, nie spodziewałem się tego co nastąpiło.

-Możemy spróbować.
-Spróbować? Co masz na myśli Heiwajima?
-To, że mogę z tobą chodzić.

Przyjrzałem mu się po raz kolejny tego dnia i byłem pewny, że moja wcześniejsza teza była poprawna. Shinra wynalazł nowy narkotyk i przetestował go na nim. Wstałem, położyłem zapłatę za nasze nietknięte sushi i pokazałem mu, że ma iść za mną. Uniósł brew, ale posłuchał i niecałe pół godziny później staliśmy przed drzwiami nielegalnego lekarza. To co się tam zdarzyło, wprawiło mnie w frustracje.

czwartek, 24 kwietnia 2014

serialowy Sherlock (2010)

chillautowa nuta
https://www.youtube.com/watch?v=LoQYw49saqc
i sherlock'owa nuta
https://www.youtube.com/watch?v=uzyKkKB7mT4

Trzeba zacząć od dwóch rzeczy. Pierwsza to fakt, że jestem zagorzałą fanką filmowych, książkowych i obu starej i nowej serialowej wersji (btw. wychodzi w necie też mangowa). Niezależnie od tego jakim jest Sherlock mam ochotę po niego sięgnąć. Chciałabym zwrócić uwagę na to, że staje się coraz większym dupkiem z biegiem czasu. W pierwszej serii był miły, doceniał miłość i takie tam. Do jasnej ciasnej dał uciec mordercy, bo zrobił to w imię miłości! Teraz... Nie jest do tego zdolny, bywa. Drugą istotną kwestią jest mój sposób oceniania świetnych rzeczy. W dwóch momentach (ostatnie odcinki drugiego i trzeciego sezonu) płakałam. Co nie jest wyznacznikiem, ponieważ rozklejam się na najbardziej tandetnych komediach romantycznych. Wiem on będzie tym złym, ale ją uratuje i wszystko będzie oke. Niezbyt mnie to obchodzi, bo te emocje! Wyznacznikiem jest to, że po zobaczeniu tych odcinków chodziłam po całym domu płacząc, śmiejąc się jak wariatka i piszcząc (dobrze, że nie mieszkam w bloku). Niewiele rzeczy wywołało u mnie ten efekt (aktualnie pamiętam jedynie Durarare, co nie znaczy, że Haibane jest gorsze, zakończyło się w sposób dający do myślenia, nie miałam czasu piszczeć). Jednak właśnie takie rzeczy najbardziej doceniam, mHroczne, śmieszne, z wyrobionymi gagami, świetnymi postaciami itd. Co nie znaczy, że nie ma tam błędów, ale o tym powiem w dziale spoilery ^^' . Podoba mi się w jaki sposób przedstawiono Sherlocka (chyba mam nadmierne zainteresowanie socjopatami) jest szczery, ma swoją dumę i jest uparty. Bez problemu potrafię wcielić się w jego rolę. Jego brak empatii, oraz dążenie do celu po trupach (nie zamierzony żart słowny) pociąga mnie w nim. W takim warunkach chyba powinnam bardziej pasować na Watsona, ale nie. Nie przepadam za nowym Watsonem. Jego reakcje na miejscu, chęć uduszenia nowego współlokatora też dobra. Jednak jest człowiekiem honoru, lekarzem (nie potrafię patrzyć na rany) i takim dobrym przyjacielem... Nie moje klimaty, znaczy się doceniam, niestety nie potrafię myśleć jak on. Historia pani Hudson powala, dodano jej pazuru, w tym właśnie widać zmiany na przestrzeni wieków. Rola kobiety już nie ogranicza się tylko do przynieś, podaj pozamiataj. Nieprzyjemne kontakty z policją zostały zachowane, ale widać zażyłość pomiędzy nimi, co tworzy dosyć przyjemny obraz. Zmiany w fabule zachwycają, unowocześnienie Sherlocka to duże wyzwanie. Podołano mu według mnie bardzo dobrze. Aktorzy występujący w tym serialu dają pokaz świetnego aktorstwa. Wszystko jest zrównoważone, sytuacje są w dobrym tempie, szybka, ale na tyle żebyś za nią nadąrzył. Klimat cudowny, niebezpieczeństwo, rodzinność, przyjaźń, szaleństwo i wszystko wymieszane idealnie. Zakończenie trzeciego sezonu nie było dla mnie satysfakcjonujące. Muzykę wielbię, kocham akcenty nadające temu posmak starszego niż w rzeczywistości. Wstawki gejowskie mnie rozbrajają, zwłaszcza w wykonaniu Sherlocka, Watsona i Moriartiego . Nie wiem czy potrafię powiedzieć na jego temat coś więcej bez zdradzania treści, więc kończę. Moja ocena to 10/10 póki co. Wszystko może się jeszcze zmienić, bo mam nadzieję na czwarty sezon. ;)

Po namyśle moje spoilerowe komentarze zostawię na oddzielną notkę, bo ponieważ jestem leniwą osobą i się rozpisałam. :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Andersen

     Aloha! Oto moje opowiadanie w nieco innej konwencji niż zwykle. Bo konkursowe i zatwierdzone przez wychowawczynie O.o Ostatnio znalazłam niezły sposób na pisanie smutnych rzeczy. Oto i on:

https://www.youtube.com/watch?v=sR8oMMRm_IE

Jeśli chodzi o opo, to moi rodzice krytykują ;_;
_____________________________________________-

        Mieszkałam w miasteczku położonym w dolinie, która nigdy nie widziała śniegu. Było to przeciętne miasto, z przeciętnymi ludźmi, którzy wykonują przeciętne prace. Właśnie ta przeciętność spowodowała, że postanowiłam wyruszyć w podróż. Dzięki niej miałam nabyć doświadczenia i doznać wrażeń obcych tutejszym mieszkańcom. Byłam przekonana, że wyróżnię się wśród ogółu, będę podziwiana i rozchwytywana. Marzyłam wtedy o sławie, którą ta wyprawa miała mi zgotować, o kwiatach, a może i o zazdrości przyjaciół. Ostatecznie jednak doświadczyłam o wiele więcej niż sobie życzyłam...
       Tym co tak naprawdę pragnęłam zobaczyć był śnieg. Po raz pierwszy dostrzegłam go w Noc Wigilijną z daleka od domu. W całym mieście panował harmider, wszyscy biegali w tą i we w tą dokupując ostatnie prezenty. Atmosfera była radosna i uroczysta, nie mogłam oderwać wzroku od przepychu kolorów. Zewsząd dobiegał śpiew i donośne śmiechy. Byłam oczarowana otaczającym mnie światem, a uczucie to potęgował lekko prószący śnieg. Tworzył białą pokrywę na wszystkim mi nie dostępnym, dachach, drzewach i parapetach. Miałam wrażenie, że celowo unika kogoś takiego jak ja, urodzonego w słońcu. Prawie straciłam nadzieję kiedy poczułam zimne ukłucie na czubku mojego nosa. Musiałam komicznie wyglądać zezując na niego. Mój spacer trwał długo. Krążyłam pośród zatłoczonych uliczek i pewnie mogłabym tak chodzić do nocy, gdyby nie dziewczynka leżąca pod ścianą jednej z kamienic. Dziwi mnie, że nikogo przy niej nie ma. Czy tylko ja ją zauważyłam. Przyspieszyłam kroku i znalazłszy się przy niej, zauważam paczkę zapałek w kurczowo zaciśniętej dłoni. Przyklękam obok niej i próbuję ją ocucić. Jest zimna jak lód i nie oddycha. Rozglądam się dookoła szukając pomocy, chcę krzyczeć, ale słowa grzęzną mi w gardle. W tym momencie dostrzegam, że ci ludzie jednak nas widzą. Nie, to pomyłka, oni nas nie widzą. Patrzą na nas, ale nie dostrzegają! Ignorują to o czym nie chcą pamiętać, śmierć, cierpienie, głód i zimno. Wiedzą, że te wszystkie rzeczy istnieją, ale temu zaprzeczają. Zatrzymując się przy zmarzniętym ciele tego biednego dziecka, musieliby pogodzić się z myślą, że choć oni teraz żyją, to nie będzie tak wiecznie. Zebrało mi się na mdłości. Ten przepych, gwar i atmosfera już nie zachwycały, tylko wywoływały we mnie obrzydzenie. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego miasta. Wręcz z niego wybiegłam. Nie wiedząc, co mogłabym zrobić zaczęłam iść dalej. Jak najdalej od miasteczkowego zgiełku, byle więcej nie doświadczyć ich serc z lodu.
       Szłam przez pola pełne zwiędłych kwiatów. Nieoczekiwanie dostrzegłam jednego jeszcze żywego, choć przymrożonego tulipana. Podeszłam do niego zauroczona ostatnim znakiem wiosny. W kielichu leżały dwie drobne postaci obok siebie. Jedna z nich oddychała ciężko jakby walczyła o każdy oddech. Delikatnie ją podniosłam, miałam wrażenie, że zaraz się rozsypie, jeśli nie będę ostrożna. Nie wiedziałam co zrobić, wyglądała jakby znajdowała się na granicy. Delikatnie przycisnęłam ją bliżej siebie, żeby choć troszkę ją ogrzać. W odpowiedzi usłyszałam cichutki głosik:

-Odłóż mnie -mówiła tak cicho, że byłam pewna, że się przesłyszałam.
-Nie mogę -byłam zaskoczona tą prośbą.
-Proszę, odłóż mnie -ostatnimi siłami sprzeczała się ze mną.
-Nie! Jeśli cię tu zostawię to zamarzniesz.
-Nie przejmuj się. To tylko przejściowy stan rzeczy -wydawała się pewna tego co mówiła. -Nawet jeśli tego nie chcemy, to musimy przyzwyczaić się do tej myśli.
-Ale jeszcze można cię uratować.
-Nie potrzebuję ratunku. Jedynym czego chcę jest bliskość mojego męża. Odłóż mnie i nie martw się. Odrodzę się z innymi kwiatami.

Niechętnie odłożyłam ją z powrotem. Na jej twarzy nie było widać smutku. Przytuliwszy się do swojego męża uśmiechnęła się z ufnością i zamknęła oczy. Nie mogłam na to patrzeć, czym prędzej oddaliłam się stamtąd. Czyżbym znów uciekała od swoich obaw i lęków?
       Podążałam dalej przez ciemność. Niedługo na horyzoncie dostrzegłam wysoką budowlę. Byłam zaskoczona jej obecnością na takim pustkowiu. Podchodząc bliżej przekonałam się, że to lodowy zamek. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Był pociągający, ale i zimny, smutny. Nie pomyślałabym, żeby do niego wejść, gdyby nie szloch i jakby tłuczenie szkła. Kiedy wezbrała we mnie odwaga i weszłam, dostrzegłam klęczącą na ziemi kobietę w lodowej koronie, błękitnej sukni i białym futrze. W innych okolicznościach wyglądałaby pewnie dumnie i niebezpiecznie. Jednak teraz kojarzyła mi się jedynie z małym zagubionym dzieckiem. Z jej oczu wydobywały się przezroczyste kryształy i z okropnym dźwiękiem roztrzaskiwały się na podłodze. Przyklęknęłam przy niej i łapałam je, żeby zaniechać tego okropnego dźwięku. Kobieta tylko na mnie spojrzała i tylko bardziej się rozpłakała. Czekałam, aż przestanie i gdy do tego doszło nie zaczęłam mówić. Zdecydowałam, że ona powinna stwierdzić, czy jest gotowa na rozmowę ze mną. Zanim jednak była gotowa minęło mnóstwo czasu i widać było, że ta dama głęboko się nad czymś zastanawia i nad tym ubolewa. Już udało mi się naliczyć dwieście trzydzieści osiem mrugnięć, gdy królowa poważnie zaczęła.

-On odszedł i nie wróci. Kaj, ten mały uroczy chłopiec nigdy nawet nie pomyśli by mnie odwiedzić. Wiem, że nie byłam zbyt miła, a nawet można by mnie wziąć za nieuprzejmą. Jednak naprawdę chciałam, żeby mnie pokochał, tak jak swoją siostrę Gerdę. Jestem samotna, nikt nigdy mnie nie odwiedza. Ludzie mnie nienawidzą, ponieważ zamrażam ziemię i skracam dni. Naprawdę chciałam tylko odrobiny uwagi...
-Ja cię nie nienawidzę. Jakiś czas temu, po raz pierwszy zobaczyłam śnieg i nie wyobrażasz sobie, jak mi się spodobał. Prawda nie lubię chłodu, ale gorąca też nie. Jednak myślę, że polubiłam zimę, więc nie płacz -nie rozumiałam, czemu sądziła, że zamraża ziemię. Jednak najważniejsze dla mnie było pocieszenie jej.
-Nie okłamujesz mnie? - w jej głosie było tyle bólu i nadziei, nie śmiałam skłamać.
-Czemu miałabym to robić? Oczywiście, że nie.
-W takim razie, może ty zostaniesz ze mną. Będę cię traktowała jak córkę. Kupię ci to o czym zapragniesz. Tylko nie opuszczaj mnie- nie wiedziałam co zrobić, nie mogłam zostać.
-J-ja bardzo cieszę się z twojej propozycji, ale nie mogę na nią zgodzić.
-Dlaczego? -i znów to spojrzenie.
-Ponieważ mam rodzinę, która na mnie czeka, oraz nie przeżyłabym w tym mrozie. W nawiasie mówiąc ja niestety muszę już iść. Już i tak za długo zostałam.
-Co?! Nie zostawiaj mnie, proszę.
-Nie mogę tu zostać przykro mi.

Z żalem wstałam i udałam się do drzwi. Szłam dalej w śnieżycę, odwróciłam się raz, żeby zobaczyć spoglądającą na mnie dumną Królową Śniegu. Potem już tylko słyszałam ten okropny szklany dźwięk, który zaprowadził mnie w jej progi. Szłam dalej przez zamieć, nie wiedziałam gdzie zmierzam i nie widziałam nic oprócz bieli. Moja droga trwa już pół roku. Chociaż wszystko w moim miasteczku było przeciętne, to teraz tęsknię za nim. Ale czy ja nadal jestem przeciętna? Czy zmieniłam się? Wyglądam tak samo, może powinnam podciąć włosy, ale poza tym nic się we mnie nie zmieniło. Jednak nie czuję się sobą. Czy gdybym wróciła poznaliby mnie? Mimowolnie zamknęłam oczy, nie wiedziałam co o tym myśleć. Jestem sobą, ale czy taką samą jak kiedyś, tego nie wiem. Nie chcę już sławy. Nie za taką podróż, gdzie widziałam głównie śmierć. Może nie powinnam opuszczać miasteczka, ale nie żałuję. Dzięki temu potrafię docenić wartość życia, bliskości drugiej osoby i nadziei, że wszystko będzie dobrze.
           Kiedy otworzyłam oczy, byłam z powrotem w moim miasteczku. Leżałam na trawiastym zboczu. Musiałam zasnąć wylegując się na trawie w parku. O czym był mój sen? Nie pamiętam, wiem, że był ważny. Nagle zauważam, że w moją stronę idą Calineczka i Dziewczynka z zapałkami. Czuję chłód w mojej dłoni. Otwieram ją i widzę rozpuszczające się małe kryształki lodu. Ale skąd ja je wzięłam? Tego też nie pamiętam. 


Dla tych, którzy nie czają subtelności. Ona umarła i dlatego widzi Calineczkę i Podpalaczkę.

niedziela, 9 marca 2014

Cytaty z anime

Tak więc tym razem mam zamiar zaprezentować moje ulubione cytaty z przeróżnych anime wraz z powodami mojego uwielbienia ich. Spisałam yle ile mi do głowy przyszło. Aktualnie to one zaprzątają mi głowę


"Just because I like humans, it doesn't mean that I like you personally."-brzmi fajniej nie tłumaczone

Lubię ten cytat z jednego prostego powodu - popieram go.

" Rozumiem. Wygląda na to, że wszyscy są zajęci. Jestem podekscytowany! To ekscytujące! To ekscytujące! Mimo, że jestem informatorem, w tym mieście jest jeszcze tyle rzeczy, o których nie wiem! Pojawiają się i znikają! Właśnie dlatego nie mogę opuścić tego miasta pełnego ludzi! Kocham ich!"

Ten również popieram. Przypomina mi o ulotności zdarzeń i tym, że musimy bardziej doceniać to co mamy.

" Hej, myślisz o sobie jako o kimś wyjątkowym? Przy okazji, to nieprawda. Wszyscy są tacy sami. Na świecie nie ma ani jednej osoby, która może wieść szczere życie."

Uważam, że nie ma nikogo wyjątkowego. Niektórym może i lepiej wyszło w życiu, ale to nie znaczy, że są ważniejsi. Każde ludzkie życie kosztuje dla mnie tyle samo. Każdy z nas jest głównym bohaterem tylko dla siebie (właśnie dlatego nie lubię Anri).

Izaya, "Durarara"



"Zacznie krwawić, kiedy to wyjmę, co nie? Więc chyba powinienem najpierw kupić sobie bandaże. Chociaż może klej byłby lepszy."


Nie mogłam przestać się śmiać widząc tą sytuacje w animcu. Tu jest obecny komizm postaci wraz z komizmem sytuacyjnym. :)


"Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że nikt mnie nie kocha, bo się mnie boją. Nie rozśmieszajcie mnie. To ja się boję. Zawsze się bałem, że wszystko spieprzę, tracąc nad sobą kontrolę. Jestem największym tchórzem na świecie."

Ja jestem największym tchórzem na świecie. Jestem tego świadoma, ale nie potrafię nic z tym zrobić. D:

"Dziwne co? Nie pamiętam tego. Puste rzestrzeniesą dziwne. Kiedy coś zniknie, nie możesz sobie przyponieć, co tam było..."

Jakoś sama nie wiem czemu bardzo lubię ten cytat. Jest tak tajemniczny i niestety prawdziwy. Słyszącgo, czy gdzieś czytając, zawsze odczuwam taką, no nie wiem, nostalgię?

Shizuo Hejiwama, "Durarara"



"Something once lost will never return."

Nie zgadzam się z nim. Dokładniej zgadzam, ale uważam, że to "never" jest mocno przesadzone. Kiedy mi smutno, nieźle można się nim dodołować. :D

Ciel Phantomhive, "Kuroshitsuji"



"Excalibur, Excalibur from United Kingdom, I'm looking for him, I'm going to California."

Ja już nie potrafię inaczej tego przeczytać, jak nucąc to wraz z melodią. Jest to tak niesamowicie pokręcone i pokrzepiające zarazem.

Excalibur, "Soul Eater"



"Jeśli wyrwą mi ręcę, zakopię cię na śmierć,jeśli pozbawiom mnie nóg, będę się w ciebie wgapiać, jeśli przekłują oczy będę cię przeklinał zza grobu... Nawet jeśli rozszarpią mnie na kawałeczki sprowadzę Sasukę spowrotem."

Takie pokrzepiające no. Słysząc to od razu masz ochotę podjąć sie walki, niewaźne jak marne twe szanse. Kojarzy mi się to z Polską w dawnych czasach.

Naruto, "Naruto"



"Każdy człowiek żyje, wierząc w to, co wie, oraz w to czego doznaje. Sume tych doświadczeń zwie "rzeczywistością". Lecz wiedza i poznanie to pojęcia ulotne, być może są niczym więcej jak ułudą. Może każdy z nas żyje w świecie jaki sam sobie wykreował."

Kto wie? Tak jak mi ludzie mówią: filozofowanie! Cudne jest.

Itachi, "Naruto"



"Nikt nie wiem, czy wróżki mają ogony... To jak wieczna tajemnica, jak niekończąca się przygoda.

Nadzieja, wiara i miłóść. No dobra z ostatnim przesadziłam. Jednak kiedy go słyszę, tak samo jak w przypadku narutowego wzbiera we mnie inspiracja.

Makarov, "Fairy Tail"



"Wołowina z imbirem, bez wołowiny."

Po raz kolejny komizm sytuacyjny i postaci!

"Są trzy rzeczy, których nienawidzę: zwierzęta, dzieci i kobiety. Wiec wytłumacz mi, dlaczego te trzy rzeczy znajdują się na moim statku!"

Nie da się go nie kochać. Wściekłość zmieszana z desperacją :)

Spike, "Cowboy Bebop"



środa, 26 lutego 2014

Mielecki Piotruś Pan

To będzie recenzja przyszłości. Dlaczego? Otóż premiera jest 1 marca. Jako osoba z wewnątrz grupy teatralnej już teraz mogę wydać swoją recenzję. Zacznijmy od tego, że jest to teatr amatorski i jestem dzwoneczkiem. To przedstawienie będzie zaś klapą.  Muzyka to amatorski śpiew ludzi, którzy śpiewają tylko pod prysznicem. Gra to łamanie zdań, historia zmieniona i wyolbrzymione reakcje. Osobiście daje mu 2/10 , ponieważ Piotruś Pan jest dobry, znaczy dobra (Zuza gra). Nasze instruktorki (dwie są) nie potrafią dojść do porozumienia. Jednak nic na to nie poradzę, bilety już wyprzedane (prawie). Tylko czekać.

sobota, 22 lutego 2014

Superbohaterowie

Oto lista bohaterów których lubię. Ci którzy się tu nie znajdują są zapomniani lub nie lubieni przeze mnie. Mam na myśli samych bohaterów, nie koniecznie filmy z nimi. Nie będę też ich opisywać, bo jak ktoś zna to oke, jak nie to trudno. Po prostu ciężko mi opisywać postacie, które z każdym universum są troche inne ( lub całkowicie inne). Numery nie mają nic wspólnego z moimi upodobaniami, po prostu bardziej to estetycznie wygląda. Może kiedyś zrobię moje top ileśtam znienawidzonych bohaterów. xD

1  Iron man

2  Batman


3  Spider man


4  Wolverine


5  Stormy


6  Phoenix

7  Rogue
8  Gambit
9  Silver surfer 

10  Kapitan Ameryka

Jak tak na to patrzę to najwięcej jest tutaj postaci z drugiej generacji X menów. ^^

niedziela, 2 lutego 2014

Pierwsze wrażenie (Shizaya) 04

Już od progu przywitano nas dosyć chłodno. Zdziwiony lekarz nic nie powiedział. Jedynie ruchem ręki pokazał, że możemy wejść. Z miejsca zaczął się nam przyglądać szukając jakichkolwiek obrażeń. Oczywiście niczego nie zauważył, pomijając moje zdenerwowanie. Zainteresowanym spojrzeniem starał się wywiercić we mnie dziurę. Niestety bez skutecznie, nie miałem zamiaru od razu zdradzać celu naszych odwiedzin. Ponadto Shizuo nadal zdawał się nie rozumieć co tutaj robimy. Koniec końców nie podałem mu jedno znacznej odpowiedzi na jego pytanie. Bawiła mnie jego niepewność w ruchach, a stanowcza mina. Siadając na kanapie w saloniku Shinry, rozpocząłem dialog.

-Jak tam praca? Zajmujesz się czymś godnym uwagi?
-Gdyby takie było, pewnie byś wiedział.

Zirytowało mnie, że nie kłamał, tylko ze mnie drwił. Mimo wszystko kontynuowałem.

-Kiedy ostatnio widziałeś owego jegomościa?
-Tak z tydzień będzie, od naszego ostatniego spotkania.
-Jesteś pewny, że się z nim nie widziałeś?
-Oczywiście. Nie zapomniałbym zszywania ran tego chodzącego eksperymentu.

Niezmiernie skołowany tą sytuacją Heiwajima spytał:

-Po co tu jesteśmy?!

Wyprowadzony z równowagi szczeromównością Shinry odrzekłem:

-Chcę, aby ten lekarz wyjawił mi czym cię naćpał.

Obydwoje popatrzyli na mnie jak na szaleńca. Czyli w sumie tak jak zazwyczaj. Wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i Shinra zająknąwszy się spytał:

-Coś ty sobie wymyślił?
-Biorąc pod uwagę, że on stoi obok mnie i nie warjuje. Nie próbuje mnie zabić, czy choćby zranić, nie ma możliwości, aby nie był pod wpływem narkotyków.

Shizuo postąpił w moją stronę o krok, więc wyciągnąłem swój nożyk i wycelowałem w jego kierunku. Byłem zdecydowany, on do mnie nie podchodzi, ja daję mu żyć. Niestety Heiwajima także chciał doprowadzić to "coś" co chodziło mu po głowie do końca. Zignorował broń sierowaną w jego pierś i wyciągnął ją z mojej dłoni przy okazji miażdżąc moją dłoń. Zrobił to szybciej niż mógłbym przypuszczać i nie dał mi szans na pchnięcie. Wykręcił mi ręke w nadgarstku i założył mi na plecy. Lekarz coś tam krzyczał i skakał wokoło nas. Nie zwracając na niego większej uwagi starałem się wyswobodzić. Nastąpiłem mu na stopę, ale nie dało to rezultatów, więc przywaliłem mu głową w podbródek. Tym razem skutecznie, puścił mnie, obróciłem się wokól własnej osi i odskczyłem do tyłu. Na nieszczęście potykając się i lądując na ziemi. Bestia kazała lekarzowi się wynosić. Co zresztą uczynił mimo, że byliśmy u niego w mieszkaniu. Zaraz po tym podniósł mnie za koszulkę do góry i rzucił mnie na ścianę. Podszedł do mnie, pochylił się i uśmiechnął się tym samym uśmiechem który w barze wprawial mnie w zdumienie. Uczyniwszy to powiedział:

-Wystarczy ci?
-J-ja nie rozumiem.
-No cóż chciałem żebyś przekonał się, że to ja we własnej osobie.
-Wybrałeś sobie marny sposób. Oszalałeś?!
-Izaya, co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
-Nie wiem! Może powiedz mi coś co wiem tylko ja.
-Niech ci będzie. Żebyś tylko potem nie żałował. Nie potrafisz mnie przejrzeć. Udajesz, że jest inaczej, ale tylko zgadujesz. Tak naprawdę, jestem dla ciebie nieprzewidywalny.

W szoku otworzyłem usta. Blondyn z tego skorzystał i wpił się w nie, kiedy ja wbiłem nóż w jego udo. Zaskoczony odsunął się ode mnie i spojrzał na swoją ranę. W tym samym czasie wstałem i wyskoczyłem przez okno na klatkę schodową. Biegnąc w stronę Shinjuku czułem jego wrok na swoich plecach. Kiedy doszedłem stał już, przed drzwiami budyku w którym mieszkam, a obok niego siedziała Celty na motorze. Pisemnie przekazała mi, że nie wie o co chodzi, ale sądzi, że powinieniem przynajmniej go wysłuchać. Były barman wyciągnął w moją stronę dłoń w tórej leżał mój cenny nóż sprężynowy. Podszedłem i zabrałem go. Przynajmniej taki był zamysł, który ostatecznie skończył się na tym, że zlapałem za swoją zgubę. Znalazca pociągnął mnie za moją i tak cierpiącą dłoń, przed nowe drzwi do mojego mieszkania. Otworzyłem je i weszliśmy. Namie nie było, ponieważ wzoraj miała nadgodziny. Siedziała tu cały okrągły dzień, żeby móc pójść dziś do swojego brata. Usiedlśmy na kanapie i zapanowała niezręczna cisza, podczas której sprawdzałem działanie mojego skarbu, a on patrzył się na swoje splecione dłonie na kolanach. Ostatecznie zebrał się w sobie i powiedział zmęczonym głosem:

-Czy ty zawsze musisz wszysko komplikować?
-A czy ty możesz sobie nie robić głupich żartów?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Czyli niby mam zostać twoim chłopakiem?
-Czemu nie. Jak słusznie zauważyłeś, jestem gejem i mogę z tobą spróbować.

Ta uwaga mocno mnie zabolała. Dlaczego on tak bawi się moimi uczuciami?  Czy naprawdę, aż tak bardzo mnie nienawidzi. Co ja taiego zrobiłem, że musiałem zakochać się w potworze?

-Spróbować?! Czy ty naprawdę jesteś aż takim ignorantem?

Wyglądał na zszokowanego moim pytaniem, a może tylko takiego udawał- nie wiem. Jednak nie minęla nawet sekunda, a jego mina wyrażała tylko zirytowanie.

-O co ci chodzi? Mówisz, że mnie kochasz, ale ciągle mnie obrażasz!
-Po prostu prcuje na zmianę moich uczuć. Nic nie poradzę, że zachowujesz się tak podle i idiotycznie.
-Podłym jest dla ciebie propozycja chodzenia skoro wiem, że mnie lubisz?
-O nie, podły jest fakt, że zgadzasz się ze mną chodzić nic do mnie nie czując. Przepraszam, pomyłka, nienawidząc mnie.
-Skąd ty możesz wiedzieć co ja do ciebie czuję?

Jak on śmie mówić coś takiego? Byłem bliski płaczu w tym momencie, ale nic nie dalem po sobie poznać. Zamieniłem moją rozpacz w wściekłość.

-Może stąd, że mówiłeś mi to kiedy tylko miałeś okazję. Do tego ile razy mnie widziałeś okazywałeś swój stosunek do mojej osoby.
-W takim razie zmień to jak cię postrzegam, pokaż mi to jaki jesteś.
-Zgoda. Pamiętaj jednak, że nie odpowiadam za to co może się z tobą stać po wszystkim. Przy okazji dalej krwawi ci z nogi.
-O fatycznie. Chyba powinienem to opatrzyć, czy coś.
-Nie ty, tylko nasz przyjaciel, którego narzeczona cię tu przywiozła. Zadzwoń do niego, ja idę uciąć sobie krótką drzemkę. Zmęczyłem się tym całym dniem. Ostatnio mnie wykańczasz.

Oczywiście nie była to prawda. 

wtorek, 21 stycznia 2014

Gankutsuou : hrabia de Monte Christo

Madam, monsieur bonsoir. Dzisiaj zajmiemy się wspaniałym tytułem powiązanym z hrabią Monte Christo, czyli francuskim utworem literackim. Grafika jest niesamowita, nie potrafię jej opisać. Trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć. Muzyka urzekająca, rytmy pianina, ale także rockowe brzmienia. Opening napisany przez francuza, czyli trzymany w klimacie pt. "We were lovers". Ending występuje pt. "They see me coming". Wspominam to anime bardzo dobrze, nastrojowe, historia zemsty i intrygi, idealna fabuła do Keemuna (rodzaj herbaty czarnej) i Brownie (zajebiście czekoladowego ciasta). Postaci są bardzo ładnie oddane, współczujemy im. Powiedziano mi, że Albert, czyli główny bohater został wymyślony z myślą omnie O.o Moim ulubieńcem jest Edwardzik, co zawdzięcza jedną kwestią. Fabuła zaczyna się od Opery. Albert i Francua, przyjaciele od dzieciństwa przyjechali na karnawał. Podczas opery Albera zaintrygował wysoki hrabia, który gubi dziwny zegarek. Później dostaje od niego zaproszenie do posiadłości, Francua nie podoba się ekscentryczny nieznajomy. Przez co się pokłócili i w złości rozdzielili podczas zabawy. Albert poznaje Peppo (aww lubię), która jest członkinią grupy przestępczej i porywają go. Ten no mam duży sentyment 9/10.



PS. Głos hrabiego *____*

niedziela, 19 stycznia 2014

Danganronpa the Animation

15 licealistów zostało przyjętych do Akademi szczęścia. Czyli niezwykle ekskluzywnej szkoły, której ukończenie gwarantuje sukces w życiu.  Cała piętnastka budzi się w szkole i dowiaduje się, że mają tam zamieszkać do końca swojego życia. Jeśli jednak ktoś bardzo chce ją opuścić musi dopuścić się morderstwa na innym uczniu i nie zostać wykrytym. Jeżeli reszta odkryje tożsamość mordercy, tylko on zginie, jednak jeśli się pomylą, to zabójca odejdzie, a zginą oni. Po pierwszym odcinku myślałam sobie- nuda, po drugim też i tak do 5. Po piątym pomyślałam- może być. Fabuła dosyć oklepana, nawet sesje prowadzę w takim motywie. SPOILERY Główny bohater (powiedzmy Pan N- od nadziei, tak nie pamiętam jak się nazywa) jest płytki, tak samo jak reszta grupy. Według mnie on nie ma podstaw do rozwalania tych egzekucji swoimi spostrzeżeniami. Ta panna detektyw powinna to robić. Przecież to ona się na tym zna! Jedyną postacią z jaką potrafiłam się utożsamić to Mononiedźwiedz. Rozumiem motywacje, według mnie zakończenie było do przewidzenia. Trzy rzeczy wybitnie mnie irytowały w tym anime:
1 Pan N
2 Animacje strzałów podczas sądów.
3To, że Pan N nagle wpadał na wszystkie odpowiedzi.
KONIEC SPOILERÓW Daję 7/10 opening mi się podobał, animacja zależy, czasem tak, czasem chciałam krzyczeć przestań ! Ruch był ok, zagadki tak se, kreska mi się podobała, postaci średnie, pomijając Mononiedzwiedzia. Mimo, że dałam tak małą liczbę i narzekam, to podobało mi się i polecam. Miłe urozmaicenie wieczoru.