środa, 26 lutego 2014

Mielecki Piotruś Pan

To będzie recenzja przyszłości. Dlaczego? Otóż premiera jest 1 marca. Jako osoba z wewnątrz grupy teatralnej już teraz mogę wydać swoją recenzję. Zacznijmy od tego, że jest to teatr amatorski i jestem dzwoneczkiem. To przedstawienie będzie zaś klapą.  Muzyka to amatorski śpiew ludzi, którzy śpiewają tylko pod prysznicem. Gra to łamanie zdań, historia zmieniona i wyolbrzymione reakcje. Osobiście daje mu 2/10 , ponieważ Piotruś Pan jest dobry, znaczy dobra (Zuza gra). Nasze instruktorki (dwie są) nie potrafią dojść do porozumienia. Jednak nic na to nie poradzę, bilety już wyprzedane (prawie). Tylko czekać.

sobota, 22 lutego 2014

Superbohaterowie

Oto lista bohaterów których lubię. Ci którzy się tu nie znajdują są zapomniani lub nie lubieni przeze mnie. Mam na myśli samych bohaterów, nie koniecznie filmy z nimi. Nie będę też ich opisywać, bo jak ktoś zna to oke, jak nie to trudno. Po prostu ciężko mi opisywać postacie, które z każdym universum są troche inne ( lub całkowicie inne). Numery nie mają nic wspólnego z moimi upodobaniami, po prostu bardziej to estetycznie wygląda. Może kiedyś zrobię moje top ileśtam znienawidzonych bohaterów. xD

1  Iron man

2  Batman


3  Spider man


4  Wolverine


5  Stormy


6  Phoenix

7  Rogue
8  Gambit
9  Silver surfer 

10  Kapitan Ameryka

Jak tak na to patrzę to najwięcej jest tutaj postaci z drugiej generacji X menów. ^^

niedziela, 2 lutego 2014

Pierwsze wrażenie (Shizaya) 04

Już od progu przywitano nas dosyć chłodno. Zdziwiony lekarz nic nie powiedział. Jedynie ruchem ręki pokazał, że możemy wejść. Z miejsca zaczął się nam przyglądać szukając jakichkolwiek obrażeń. Oczywiście niczego nie zauważył, pomijając moje zdenerwowanie. Zainteresowanym spojrzeniem starał się wywiercić we mnie dziurę. Niestety bez skutecznie, nie miałem zamiaru od razu zdradzać celu naszych odwiedzin. Ponadto Shizuo nadal zdawał się nie rozumieć co tutaj robimy. Koniec końców nie podałem mu jedno znacznej odpowiedzi na jego pytanie. Bawiła mnie jego niepewność w ruchach, a stanowcza mina. Siadając na kanapie w saloniku Shinry, rozpocząłem dialog.

-Jak tam praca? Zajmujesz się czymś godnym uwagi?
-Gdyby takie było, pewnie byś wiedział.

Zirytowało mnie, że nie kłamał, tylko ze mnie drwił. Mimo wszystko kontynuowałem.

-Kiedy ostatnio widziałeś owego jegomościa?
-Tak z tydzień będzie, od naszego ostatniego spotkania.
-Jesteś pewny, że się z nim nie widziałeś?
-Oczywiście. Nie zapomniałbym zszywania ran tego chodzącego eksperymentu.

Niezmiernie skołowany tą sytuacją Heiwajima spytał:

-Po co tu jesteśmy?!

Wyprowadzony z równowagi szczeromównością Shinry odrzekłem:

-Chcę, aby ten lekarz wyjawił mi czym cię naćpał.

Obydwoje popatrzyli na mnie jak na szaleńca. Czyli w sumie tak jak zazwyczaj. Wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i Shinra zająknąwszy się spytał:

-Coś ty sobie wymyślił?
-Biorąc pod uwagę, że on stoi obok mnie i nie warjuje. Nie próbuje mnie zabić, czy choćby zranić, nie ma możliwości, aby nie był pod wpływem narkotyków.

Shizuo postąpił w moją stronę o krok, więc wyciągnąłem swój nożyk i wycelowałem w jego kierunku. Byłem zdecydowany, on do mnie nie podchodzi, ja daję mu żyć. Niestety Heiwajima także chciał doprowadzić to "coś" co chodziło mu po głowie do końca. Zignorował broń sierowaną w jego pierś i wyciągnął ją z mojej dłoni przy okazji miażdżąc moją dłoń. Zrobił to szybciej niż mógłbym przypuszczać i nie dał mi szans na pchnięcie. Wykręcił mi ręke w nadgarstku i założył mi na plecy. Lekarz coś tam krzyczał i skakał wokoło nas. Nie zwracając na niego większej uwagi starałem się wyswobodzić. Nastąpiłem mu na stopę, ale nie dało to rezultatów, więc przywaliłem mu głową w podbródek. Tym razem skutecznie, puścił mnie, obróciłem się wokól własnej osi i odskczyłem do tyłu. Na nieszczęście potykając się i lądując na ziemi. Bestia kazała lekarzowi się wynosić. Co zresztą uczynił mimo, że byliśmy u niego w mieszkaniu. Zaraz po tym podniósł mnie za koszulkę do góry i rzucił mnie na ścianę. Podszedł do mnie, pochylił się i uśmiechnął się tym samym uśmiechem który w barze wprawial mnie w zdumienie. Uczyniwszy to powiedział:

-Wystarczy ci?
-J-ja nie rozumiem.
-No cóż chciałem żebyś przekonał się, że to ja we własnej osobie.
-Wybrałeś sobie marny sposób. Oszalałeś?!
-Izaya, co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
-Nie wiem! Może powiedz mi coś co wiem tylko ja.
-Niech ci będzie. Żebyś tylko potem nie żałował. Nie potrafisz mnie przejrzeć. Udajesz, że jest inaczej, ale tylko zgadujesz. Tak naprawdę, jestem dla ciebie nieprzewidywalny.

W szoku otworzyłem usta. Blondyn z tego skorzystał i wpił się w nie, kiedy ja wbiłem nóż w jego udo. Zaskoczony odsunął się ode mnie i spojrzał na swoją ranę. W tym samym czasie wstałem i wyskoczyłem przez okno na klatkę schodową. Biegnąc w stronę Shinjuku czułem jego wrok na swoich plecach. Kiedy doszedłem stał już, przed drzwiami budyku w którym mieszkam, a obok niego siedziała Celty na motorze. Pisemnie przekazała mi, że nie wie o co chodzi, ale sądzi, że powinieniem przynajmniej go wysłuchać. Były barman wyciągnął w moją stronę dłoń w tórej leżał mój cenny nóż sprężynowy. Podszedłem i zabrałem go. Przynajmniej taki był zamysł, który ostatecznie skończył się na tym, że zlapałem za swoją zgubę. Znalazca pociągnął mnie za moją i tak cierpiącą dłoń, przed nowe drzwi do mojego mieszkania. Otworzyłem je i weszliśmy. Namie nie było, ponieważ wzoraj miała nadgodziny. Siedziała tu cały okrągły dzień, żeby móc pójść dziś do swojego brata. Usiedlśmy na kanapie i zapanowała niezręczna cisza, podczas której sprawdzałem działanie mojego skarbu, a on patrzył się na swoje splecione dłonie na kolanach. Ostatecznie zebrał się w sobie i powiedział zmęczonym głosem:

-Czy ty zawsze musisz wszysko komplikować?
-A czy ty możesz sobie nie robić głupich żartów?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Czyli niby mam zostać twoim chłopakiem?
-Czemu nie. Jak słusznie zauważyłeś, jestem gejem i mogę z tobą spróbować.

Ta uwaga mocno mnie zabolała. Dlaczego on tak bawi się moimi uczuciami?  Czy naprawdę, aż tak bardzo mnie nienawidzi. Co ja taiego zrobiłem, że musiałem zakochać się w potworze?

-Spróbować?! Czy ty naprawdę jesteś aż takim ignorantem?

Wyglądał na zszokowanego moim pytaniem, a może tylko takiego udawał- nie wiem. Jednak nie minęla nawet sekunda, a jego mina wyrażała tylko zirytowanie.

-O co ci chodzi? Mówisz, że mnie kochasz, ale ciągle mnie obrażasz!
-Po prostu prcuje na zmianę moich uczuć. Nic nie poradzę, że zachowujesz się tak podle i idiotycznie.
-Podłym jest dla ciebie propozycja chodzenia skoro wiem, że mnie lubisz?
-O nie, podły jest fakt, że zgadzasz się ze mną chodzić nic do mnie nie czując. Przepraszam, pomyłka, nienawidząc mnie.
-Skąd ty możesz wiedzieć co ja do ciebie czuję?

Jak on śmie mówić coś takiego? Byłem bliski płaczu w tym momencie, ale nic nie dalem po sobie poznać. Zamieniłem moją rozpacz w wściekłość.

-Może stąd, że mówiłeś mi to kiedy tylko miałeś okazję. Do tego ile razy mnie widziałeś okazywałeś swój stosunek do mojej osoby.
-W takim razie zmień to jak cię postrzegam, pokaż mi to jaki jesteś.
-Zgoda. Pamiętaj jednak, że nie odpowiadam za to co może się z tobą stać po wszystkim. Przy okazji dalej krwawi ci z nogi.
-O fatycznie. Chyba powinienem to opatrzyć, czy coś.
-Nie ty, tylko nasz przyjaciel, którego narzeczona cię tu przywiozła. Zadzwoń do niego, ja idę uciąć sobie krótką drzemkę. Zmęczyłem się tym całym dniem. Ostatnio mnie wykańczasz.

Oczywiście nie była to prawda.