niedziela, 4 maja 2014

Pierwsze wrażenie (Shizaya) 03

 Złapałam się na tym, że wyobrażam sobie Shizuo jako takie "Senpai notice me!" brrr... Ja ogólnie tego nie czaję, bo lubię jego sposób patrzenia, jego poglądy bardzo mnie przekonują. Niestety nie lubię go, uwielbiam Izaye, a jego nie i nwm dlaczego. ;__; 
Dziś jest czwarty maja, czyli urodziny Izayi!  Japońcy mają z tym jakąś fazy. Mam na myśli nadawanie urodzin fikcyjnym postacią i grup krwi. Ma to dla nich jakieś tam znaczenie przesądne, no i możliwość "świętowania z bohaterem".

Tu nuta dla otuchy:

http://www.youtube.com/watch?v=WPAJ9I7AIAs
_____________________________________________________
Od mojego idiotycznego wyznania minęło pięć dni. Pięć długich i nudnych dni. Po mojej wypowiedzi Shizuo wyszedł z mojego mieszkania. Gdy następnego dnia przyszedłem do Ikebukuro, żeby sobie z nim powalczyć nie zwracał na mnie większej uwagi. Dokładniej zwracał, ale ograniczała się do "Cześć" na odczepkę i omijaniu mnie bez większego zapamiętania. Naprawdę nie rozumiałem jakim sposobem mu się to udaje. Dwa tygodnie temu wystarczało, żebym znajdował się w tej samej dzielnicy, a znajdował mnie i starał się mnie zabić. Oczywiście bez skutku, ale to nie zmienia faktu, że teraz nie reagował gdy stałem obok niego. Swoim zachowaniem doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Podczas gdy on mnie ignorował ja wyładowywałem swoje negatywne emocje na mieszkańcach miasta. Możliwe, że faktycznie doprowadziłem do niżu z którego ostatnio bestia się śmiała. Niestety nawet oglądanie tak wielu szkaradnych emocji na ich twarzach nie satysfakcjonowało mnie w pełni. Wspominam ten czas z rozbawieniem, na mój widok przechodzono na drugą stroną ulicę lub chowano się w domach. Nikt nie chciał zostać moim kolejnym celem. Pamiętnego piątego dnia dostałem SMS od barmana. Jego treść jedno znacznie nakazywała mi stawić się w barze z sushi na krótką rozmowę. Ta jedna wiadomość niesamowicie mnie zdenerwowała. Jak on śmiał stawiać mi warunki po tym, jak nie zwracał na mnie uwagi?! Kierując się impulsem gniewu poszedłem na miejsce spotkania. Przybyłem jako pierwszy, zająłem stolik i zamówiłem ootoro (rodzaj sushi). Dopiero kiedy Simon postawił przede mną herbatę zobaczyłem tego niedorozwoja przekraczającego próg. Na jego widok na mojej twarzy zagościł zwyczajowy ironiczny uśmiech. Kiedy i on mnie dostrzegł także się uśmiechnął, ale nie tak jak zazwyczaj. On przyjaźnie się uśmiechnął, to zbiło mnie z tropu, ale nie na tyle, żebym pozwolił sobie pokazać jakąkolwiek oznakę zdumienia. Przysiadł się do mnie nadal się uśmiechając, czym niesamowicie mnie dekoncentrował. Shizuo który uśmiecha się do mnie to nie jest normalne zjawisko. Najpewniej Shinra go czymś naćpał, ale po jego wyglądzie nie byłem w stanie niczego zasugerować. Zamówił sobie maki sushi( kolejny rodzaj) i zaczął lustrować mnie wzrokiem, nie pozostałem mu dłużny i rozpoczęła się walka na spojrzenia. Po chwili Simon przyniósł oba zamówienia, a na nasz widok powiedział do mnie z powagą po rosyjsku:

-Nie życzę sobie tutaj żadnych bójek Izaya.
-Simon, nie martw się.
-Nie żartuj sobie ze mnie Orihara.
-Tak czy siak, to on mnie tu zaprosił, więc on odpowiada za ewentualne szkody. Obciąż jego rachunek nie mój.

Podczas tej wymiany zdań nadal walczyłem z Shizu-chanem. Natomiast Brezhnev słysząc to zmarszczył brwi, ale po chwili jego dobry humor powrócił i zaczął zachwalać dzisiejsze wyroby mistrza kuchni. Kiedy zostawił nas samych bestia zwróciła się do mnie:

-Izaya chciałbym żebyś mi...
-Cześć Shizu-chan.

Nie pozwoliłem mu dokończyć zdania. Niech nie myśli, że ma kontrolę nad rozwojem wydarzeń.

-Myślę, że powitania są zbędne w naszym przypadku.
-Błąd. Wcześniej nie byłem pewny, ale teraz nie ma mowy o pomyłce. Shizu-chan nie myśli ani się do mnie nie uśmiecha, a więc to nie on. Kim jesteś i jak dorwałeś jego telefon? Chociaż nie, ważniejsze jak przybrałeś jego wygląd, a siłę też masz?

W odpowiedzi uniósł brew i ku mojemu zadowoleniu jego uśmiech zamienił się w grymas. Następnie powrócił w gorszej formie, ponieważ wyrażał politowanie, jakby rozmawiał z małym dzieckiem, a nie niebezpiecznym informatorem.

-To ja. Ten Shizuo którego znasz i uwielbiasz dręczyć. Z taką różnicą, że twoje sztuczki nie działają.
-Nie byłbym tego taki pewny.

Zacząłem bawić się pałeczkami. Z zawziętością udawałem, że pałeczki to mój nóż sprężynowy i trenowałem wbijanie ich w wyimaginowanego przeciwnika. Dziwnym trafem znajdował się tuż przed barmanem. Chciałem tym zachowaniem spowodować, że Heiwajima będzie skupiał uwagę na tym co robię, a nie na mojej osobie. Nie zawiodłem się, co tylko bardziej mnie rozeźliło. Reagował tak samo jak szarzy, zwykli ludzie. Jego zachowanie nie odbiegało od norm, ani mnie nie szokowało. Zastanawiałem się czy faktycznie ich w niego nie wbić, kiedy zrobił coś na co ośmieliłyby się raptem trzy osoby. Mianowicie złapał moją rękę żebym przestał. Na niecałą sekundę moje ciało i umysł zostało sparaliżowane, czego skutkiem było wyciągnięcie pałeczek z mojej dłoni. Bestia odłożyła je z powrotem na stół. Przestałem się uśmiechać i przybrałem poważną minę, podczas gdy on próbował powrócić do przerwanej rozmowy.

-Naprawiono ci już drzwi?
-Owszem, znów stoją. Jednak wolałem stare.
-Przykro mi. Nic na to nie poradzę.
-Dziwne prawda?
-Hę?
-Ludzie mówią, ż jest im przykro mimo, że nie odczuwają ani krztyny żalu.

Zamyślił się na chwilę, a po namyśle pokiwał przecząco głową i odrzekł:

-Uważam, że to jest normalne.
-Ja tam się z tobą nie zgodzę. Ne Shizu-chan po co tak naprawdę mnie wezwałeś? Jestem pewny, że nie chodzi o drzwi za które rachunek już dostałeś.Chyba, że to twoje nowe hobby - niszczenie moich drzwi.

Żyłka na czole zaczęła mu pulsować i zacisną swoją dłoń na mojej. Nawet nie zauważyłem, że jej nie puścił. Zabolało i mimowolnie jęknąłem.

-Wiem, że mnie lubisz, ale mógłbyś mnie puścić. Nie wiem jak ty, ale chciałbym mieć rękę sprawną.
-O czym ty?

Spojrzał na nasze splecione dłonie i na jego twarzy pojawił się rumieniec. Puścił mnie i odwrócił wzrok. Przewróciłem oczami i zacząłem rozmasowywać obolały nadgarstek. Do czego to doszło, mój wróg nagle zaczął się zachowywać jak nastolatka na pierwszej randce. Swoją drogą ciekawe czy miał jakąś dziewczynę zanim go poznałem. Po spotkaniu ze mną nie miał, jestem tego pewny. Obiekt moich rozmyślań opanował się i jak gdyby nigdy nic kontynuował dialog.

-Myślałem o tym co mi powiedziałeś.
-Długo ci to zajęło. I co przyszedłeś podzielić się ze mną wiedzą dlaczego pozwoliłem ci się oglądać w takim stanie?
-Takim, czyli jakim?
-Godnym pożałowania. Nie oszukujmy się, wiem jaka to satysfakcja widzieć, że twój przeciwnik płacze.
-Przestań uciekać. Izaya obydwoje wiemy o co mi chodzi. Dlatego nie utrudniaj, już jest ciężko.
-Niech ci będzie, panie niecierpliwy. Wysłucham cię, ale od razu zapewniam, że mnie się nie da szantażować.

Shizuo znajdował się na granicy wytrzymałości. Po raz wtóry zacisnął pięści i zamknął oczy najpewniej licząc w myślach do dziesięciu. Niezmiernie interesująco wyglądał, gdy starał się nie rzucić się na mnie. Tylko, że chciałbym, żeby się na mnie rzucił, ale nie tak jakby to zrobił gdybym przeciągnął strunę. Problem leży w tym, że nie chcę z nim o tym rozmawiać. Nienawidzi mnie, to jest dla mnie jasne. Nie wiem po co marnuje tutaj czas. Dlaczego po prostu nie może zignorować tego co powiedziałem pod wpływem impulsu. Teraz zna prawdę, a jest za późno żebym zrzucił to na zmęczenie. Nawet taki pierwotniak jak on się nie nabierze. Kiedy wreszcie się uspokoił, otworzył oczy, a swój wzrok skierował bezpośrednio na mnie. Nie odzywał się jeszcze jakiś czas. Jak na dłoni widziałem, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak. W najdziwniejszym scenariuszu jaki brałem pod uwagę, nie spodziewałem się tego co nastąpiło.

-Możemy spróbować.
-Spróbować? Co masz na myśli Heiwajima?
-To, że mogę z tobą chodzić.

Przyjrzałem mu się po raz kolejny tego dnia i byłem pewny, że moja wcześniejsza teza była poprawna. Shinra wynalazł nowy narkotyk i przetestował go na nim. Wstałem, położyłem zapłatę za nasze nietknięte sushi i pokazałem mu, że ma iść za mną. Uniósł brew, ale posłuchał i niecałe pół godziny później staliśmy przed drzwiami nielegalnego lekarza. To co się tam zdarzyło, wprawiło mnie w frustracje.