poniedziałek, 28 września 2015

Serial Experimental Lain

Jej! Pierwsza od dłuuższego czasu recenzja anime. Pierwszy miesiąc szkoły minął dla was bezboleśnie? Oby, bo będzie tylko gorzej. Czas chorób powoli mija, a nadchodzi błogosławiony czas herbaty. Oby wam szkoła, a już za parę dni i uniwersytety szły dobrze. Pozdro.>>link<<
Tu dodatkowo możecie obczajić muzykę z Lain. Warto. >>link<<
_______________________________
Po polsku "Wirtualna Lain". Czemu ma tytuł Polski? Ano bo była puszczana swego czasu (1998) na Canal+ Dla wielu była początkiem światka anime. Opowiada o czternastoletniej dziewczynce, która jest odosobniona w klasie i ciężko jest jej zawrzeć przyjaźń. Tylko czy aby na pewno? Czym jest Lain? Nie wiem. Nie wiem nawet czym nie jest. Może opowieścią o samotności, albo o trudnych wyborach, o umyśle ludzkim, bądź o bogu. Może tym wszystkim. Może żadnym z powyższych. Jest jednak jedna rzecz którą wiem. Warto. Drastyczne, podłe, cudowne anime. Każące ci myśleć, co w obecnych czasach zdarza się coraz rzadziej. Wymuszające odpowiedzi, których nie ma. Wiedzie ono w sobie mnóstwo symbolizmu. Mnóstwo tragedii i szaleństwa, oraz bólu. Jest naprawdę wiele słów którymi mogłabym je opisać, ale żadne z nich nie wydaje się odpowiednie. Gdybym jednak musiała wybrać jedno to byłoby nim "misie". O co mi chodzi? Cóż tak naprawdę polecam się dowiedzieć przez oglądanie. Przechodząc zaś do suchych faktów. Muzyka świetna. Naprawdę świetna. Znałam na pamięć opening zanim oglądnęłam anime, a to coś znaczy. Grafika nie zawsze jest idealna. Za wspaniałym kątem podąża odrażający. Można by wręcz grać w loterię. Ruchy są w porządku. Lekko ponad normę, bo niektórym scenom nie jestem w stanie odmówić bycia arcydziełem. Przyznam, że długo zwlekałam z zobaczeniem tego anime. Wysokie recenzję z mojego otoczenia skutecznie mnie zniechęcały. Teraz jednak żałuję, że zapoznałam się z tym tytułem tak późno. Choć po obejrzeniu go dużo czasu zajęło mi pytanie samej siebie co tak właściwie się stało. Oceną dla niego będzie zaś 10/10 za pozwolenie mi zobaczyć.


poniedziałek, 21 września 2015

Shabu Shabu

>>link<< Oto link do strony restauracji w Warszawie.
>>link<< Filmik w temacie. Podgląd jak wygląda to w Japonii.
>>link<< Melodia na dziś. :)
_________________________
Jest to niezwykle interesujące danie pod względem podania. Przychodząc do restauracji mamy możliwość samodzielnego przygotowania posiłku. Oczywiście w niektórych miejscach można poprosić o pomoc czy wręcz zjeść je nie biorąc udziału w wykonywaniu go, ale według mnie mija się to z celem. Szczegółowiej polega ono na tym, że w stole zamontowany jest mały garnek z ogrzewaniem, które sami sterujemy za pomocą panelu wbudowanego w stół. My wybieramy bulion, oraz składniki, po czym samemu je gotujemy. Składa się to wręcz z ceremonii. Różne składniki mają różny czas gotowania. Tylko ty sprawujesz nad nimi pieczę. Każdy zestaw ma jakiś rodzaj makaronu, a więc składając składnik do składnika powstaje nam zupa. Dostępne są wersje mięsne i rybne. Także wegetarianie nie muszą się martwić.
Ja wybrałam wersję mięsną z grzybowym bulionem. Muszę wam powiedzieć, że bulion był świetny, natomiast całościowo ciężko jest mi obiektywnie ocenić. Na mnie i brata przypadało jedno sitko. On natomiast wybrał zestaw rybny co sprawiło, że smak ryby przesiąkł do mojego dania sprawiając, że jego smak był dla mnie niepowtarzalnie gorszy. Mimo, że w dużej mierze zniszczyło to moje doznanie (upewnijcie się, że nie popełnicie naszego błędu i poproście o drugie sitko) to całą wyprawę oceniam bardzo pozytywnie. Klimat miejsca był przyjemny, a obsługa miła, mimo małego nieporozumienia. Warto też wybrać się dla samego wrażenia i możliwości powiedzenia, że się było. Na takie wyprawy najlepiej decydować się w grupie. W Polsce taką przyjemność można na razie doświadczyć tylko w Warszawie, ale kto wie. Dziś Warszawa, jutro cały świat?


sobota, 19 września 2015

Targi śniadaniowe

Zdecydowałam, że jeśli mam mówić o jedzeniu powinnam poświęcić chwilę temu gdzie je jadłam. Jako, że było to niezwykle ciekawe miejsce, targi śniadaniowe! Co to jest zapytacie? Cóż zwykły targ, tylko z jedzeniem. Małe budki, każda od innej restauracji czy firmy, a w prawie każdej inne nieprawdopodobnym jedzeniem. Przez nieprawdopodobne mam na myśli takie, których nie dostaniesz w pierwszej lepszej knajpce. Jedzenie hiszpańskie, japońskie, wysokiej jakości wegańskie, czy po prostu dobry, zdrowy i świeży chleb. Odbywają się one zazwyczaj co tydzień i często mają konkretnie ustalony motyw taki jak np. jedzenie z Stanów Zjednoczonych. Sama nazwa nie jest jeszcze bardzo powszechna, ale stopniowo w coraz wiekszej ilości miejsc w Polsce staje się popularne. Ja byłam w Warszawie, ale są one również w Krakowie, Lublinie, Katowicach i wielu innych. Prawda jest taka, że ceny są proporcjonalnie wysokie co do jakości i rzadkości produktów, co oznacza, że możesz planować kupić tylko jeden naleśnik i skończysz bez pieniędzy w portfelu. No bo tu taki ładny chleb, tu fajne lody, a przecież ciepło. Większość zaś usług... Uf. Bardzo dobrym przykładem takich sytuacji jest dobrze przemyślany żart o pewnym Warszawiaku do którego link znajdziecie tutaj.  >>link< Polecam przeczytać. Bo i dostarcza rozrywki, ale też rozeznania w temacie. :)
Podsumowując targi śniadaniowe gorąco polecam, ale zostawcie swoje karty płatnicze i część gotówki w domu, bo nie wyjdziecie z tego żywi. Fajna atmosfera, ciekawe przeżycie, dobre wspomnienia.