Kiedy szaro na polu i twoje myśli zasnute są chmurami zaraz wszyscy czujemy się przybici. Ale czemu ? Czemu nie lubimy właściwie deszczu ? Czy to pierwotny instynkt ? Ale przecież kiedyś oznaczał słodką wodę. Czemu mamy do niego taką awersje? Nie mam pojęcia. Gdybym miała jednak strzelać, próbowałabym to podpiąć do skojarzeń z utratą słońca, a co za tym idzie ciepła, bezpieczeństwa, światła. Tylko można również do nalotów. Przecież jeśli mówimy o bombardowaniach wydaje mi się, że dobrą alternatywą była noc lub pochmurne dni w które trudniej było dostrzec nadciągające niebezpieczeństwo. No właśnie - niebezpieczeństwo. Możemy wiele rzeczy uznać za niebezpieczne, ale najpierw musimy je poznać. Czy więc może tak naprawdę chodzi o to, że burza jest czymś niespodziewanym. Czego my ludzie nie potrafimy okiełznać. Natura jest kapryśna i może nas pod porządkowywać według swojej woli. Ten temat pozostawiam waszym rozmyślaniom, zarówno jak swoim. Przy okazji mam nadzieje, że nie dacie się pożreć deszczowej handrze.
Bardzo fajna notka, zią :)
OdpowiedzUsuńA pierwotny instynkt się w miarę zgadza - wedle pewnej teorii ewolucyjnej smutek służy do tego, aby ssa (tu - człowiek) nie marnował energii niepotrzebnie. Więc jak jest syf i pada to ma siedzieć w jaskini i grzać tyłek, czekając, aż będzie sensownie, a nie narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo (deszcz = zimno, więc szansa na przeziębienie i gorsza widoczność, czyli szansa na bycie zjedzonym).