poniedziałek, 10 listopada 2014

Kuroshitsuji (anime)

Już jutro nasz ważny patriotycznie 11 listopada, Dzień Niepodległości. Jest to dzień, który większości kojarzy się z dniem wolnym. Niestety mnie nie. Jakkolwiek by to nie brzmiało jestem częścią artystyczną. :D Mimo tego, że ostatnio moje dni są raczej zasnute chmurami smutku, nie mogę go zbyt przeżywać, bo mam brata w mieście. Wasz długi weekend się kończy i mój też, co ważniejsze wywiadówki za rogiem! Studenci nie mają takich problemów, mają rachunki, przyszłość, luuz. Mam nadzieję, że ten mały koszmarek ułatwi wam wstanie od anime (raczej ucieczkę) i poprawianie ocen. :D To niech was wspomaga >>link<<

Nie, nieee... Proszę, nie.
Będę szczera. Kiedy po raz pierwszy widziałam to anime byłam zauroczona. Były to moje początki w świecie anime i dopiero poznawałam jakość i to co dobre. Kurosh miał piękną kreskę i kolory, był dostojny i stonowany. Przynajmniej tak go postrzegałam i byle tylko zatrzymać tą słodką chwilę, zaprzeczałam przed samą sobą fabułę i postacie. Przejrzałam na oczy przy finale pierwszego sezonu i podczas drugiego. Czy żałuje, że widziałam to anime? Tak, tak i jeszcze raz tak! Czy nie miał żadnych plusów i był niekończącą się porażką? Oczywiście, że nie. Mimo wszystko jest parę rzeczy, których po prostu nie potrafię nie docenić! Zacznę od nich, żeby mojej krytyce nadać jakiś pozytywny wydźwięk i może ją ułagodzić.
Po pierwsze może jestem w tym osamotniona, ale bardzo lubię jego muzykę. Była bardzo pasująca czasami mroczna, powolna w dobrym sensie i taka bardzo podniosła. Mimo tych cech, które raczej wydają się przeszkodą dla dobrych muzyk, była bardzo dobrze wpasowana. Nie licząc pierwszego endingu, za który pewnie sporo wybulili (Avril Lavigne), a efekt był okropny.
Kolejną rzeczą, którą być może jako mniejszość lubię, jest wątek Drocella, nie całość i wszystkie jego aspekty. Jednak postać, ta piosenka, pomysł i zakończenie. To była przyjemność w przeciwieństwie do {tutaj wstaw dowolny okropny motyw z tego czegoś}.
Ostatnią rzeczą jest czymś co wybrnęło ze swojej wady. Mianowicie charakter Ciela. Był on o wiele bardziej okrutny i egoistyczny niż w mandze i szczerze mówiąc mi to przeszkadzało, ale w pewnym momencie dają mu możliwość odkupienia, co z tego co wiem nie zaistniało w mandze. Uważam, że jest to na tyle intrygujące, że mogę nazwać to plusem.
Pomijając to, pozytywne wrażenie jak już mówiłam zrobiła na mnie animacja i od czasu do czasu płynność ruchów. Na tym jednak dobra się kończą i czas zjechać to z góry do dołu.
Nienawidzę zmian, które zaszły w charakterach postaci. Bardzo mało tam delikatności, nie mówię, że to źle, ale było to doprowadzone do takiego poziomu gdzie po prostu nie chcesz oglądać i czujesz dyskomfort. Fabuła była zaś poniżej moich standardów. Pisząc to uświadomiłam sobie, że nie napisał o czym jest to anime (ktoś jeszcze go nie kojarzy?). Ogółem mówi o snobistycznym dzieciaku, który został hrabią i jego lokaju, który jest demonem. Jest tam tyle kartonów, że uważam, że najlepszą postacią ever jest Tanaka! Ho ho ho...
Wiem, że tak naprawdę wygląda jakby plusów było więcej, ale uwierzcie mi żadna piosenka, czy kreska nie jest warta tych męczarni fabularnych. Ostatecznie. Czy polecam? Nie! Ile daję? I tu jest problem, aby nie urazić Madoki, ani Shootera (chyba będę musiała zmienić im oceny). Daję 4/10. Licząc się z tym, że natychmiast idę pozmieniać oceny Madoki i Shootera, więc w razie czego zajrzyjcie tam ;)

3 komentarze:

  1. Siemka :D
    Błędy,dziwnie brzmi:"Jest mam tyle kartonów, że uważam, że najlepszą postacią ever jest Tanaka! Ho ho ho..."-pierwsza część mi się trochę nie zgadza.A co do anime,bym powiedziała ,że wole mange,którą pożyczałam do przeczytania.Gdyby zrobili wersje książkową na anime to by było super,ale no cóż,niestety jestem zawiedziona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej dostaliśmy upragnione Book of Circus. :D

      Usuń
  2. Z czego się cieszę,ale już mogli zrobić lepiej całość. :(

    OdpowiedzUsuń

Liczę na udaną współpracę! :D